tag:blogger.com,1999:blog-76999685469999242442024-03-13T21:12:10.383-07:00Dopóki piłka w grze.Czasami jedno nieopatrzne słowo może zamienić życie w koszmar...Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.comBlogger5125tag:blogger.com,1999:blog-7699968546999924244.post-54529942008138746442018-03-11T05:17:00.000-07:002018-03-13T06:56:01.046-07:003. Nocą w Lenny's<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u> Chris.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
SMS, który przyszedł koło północy niemal przyprawił Blacky'ego
o zawał serca. Holly nie pisywała o tej porze. Nigdy. Nawet w
weekendy – wtedy dzwoniła. W normalne dni robocze kładła się
spać nie później niż o dziesiątej, by nie mieć worków pod
oczami. Wybudzony z głębokiego snu chłopak poszukiwał komórki
pod poduszką. Gdy już ją odnalazł i podświetlił ekran, skrzywił
się mrużąc oczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wagner: Masz chwilę dla kumpla?</blockquote>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell spojrzał jeszcze raz, by upewnić się, że wzrok go nie
myli. Zdecydowanie zbliżała się północ. A dokładniej miała
wybić za niecały kwadrans. Jeśli Wagner pisał o tej porze,
musiało się coś stać. Antony odkąd Chris sięgał pamięcią był
etyczny aż do bólu: nie budził nikogo bez potrzeby ani nie
przychodził niezapowiedziany. Blondyn, przecierając wolną dłonią
zaspane oczy odpisał na SMS'a.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell: Co się stało?</blockquote>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wagner: Była u mnie Holly. Właśnie wyszła. Musimy pogadać.
</blockquote>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell: Spotkajmy się w Lenny's, za pół godziny.</blockquote>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Lenny's było jedynym całonocnym barem w Chesterwood. Z resztą,
nigdy go nie zamykano. Blacky wyszedł z pościeli i naciągnął na
siebie jeansy oraz koszulkę. Narzucił na plecy bluzę, którą miał
na sobie zaledwie kilka godzin wcześniej, gdy odwiedzał Nową.
Upewnił się, że ojciec głęboko śpi i wyszedł w ciemną noc.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Blackwell... Powinieneś poświęcać Holly nieco więcej czasu
– zaczął Tony, gdy barman nalewał mu piwo. – Nie podoba mi
się, gdy wpada do mnie zapłakana cheerleaderka. Zwłaszcza o
dziesiątej wieczorem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIircjpQ3FAY5MkcazegB90Y3aC-86XvpA6MDRAYXszZASQjdP68WCAKdH0Yk_rOZIteEOSxh6DJwuwHGJs_wcFXvtGhlrRFPwwoRJYeK52pJ3IDYygzkasbQAPLtafB6LNxcJf2JgIQSs/s1600/200.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="200" data-original-width="356" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIircjpQ3FAY5MkcazegB90Y3aC-86XvpA6MDRAYXszZASQjdP68WCAKdH0Yk_rOZIteEOSxh6DJwuwHGJs_wcFXvtGhlrRFPwwoRJYeK52pJ3IDYygzkasbQAPLtafB6LNxcJf2JgIQSs/s320/200.gif" width="320" /></a>
– Czego chciała? – zapytał Chris, którego trunek znajdował
się już w jego dłoniach. Upił mały łyk, a odrobina piany
została na jego górnej wardze. Oblizał ją.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Myślę, że istotniejsze jest dlaczego płakała. – Skrzywił
się ciemnowłosy. – Blackwell, to jest chore. Dlaczego nie
powiedziałeś Adams o korepetycjach u Chels? Ona próbowała mi
wmówić, że widziała, jak się obściskujecie przed domem! –
Wbił spojrzenie w przyjaciela.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Sądzisz, że bym ci to zrobił? – Blondyn spojrzał na
rozmówcę z iście pokerowym wyrazem twarzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie mam pojęcia, co byś zrobił, a czego nie, Blacky –
westchnął Tony, odbierając swój kufel. – Wystarczy mi, że ufam
Chelsea. A co do ciebie... Co się dzieje? Nie chcesz być z Adams to
po prostu z nią zerwij... To, jak jest ci obojętna rzuca się w
oczy, naprawdę. Nie lubię pchać się w nie swoje sprawy, ale...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– To się nie pchaj – przerwał mu Blackwell. – Holly jest
moją dziewczyną. Będę robił, co będę chciał.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie rozumiem cię, stary. – Tony kręcił z niedowierzaniem
głową. – Czujesz coś do niej w ogóle?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris uśmiechnął się. W grymasie tym było coś z wyrazu pyska
wilka, który zwietrzył ofiarę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– <i>Coś</i> czuję.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Chelsea.
</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Ten dzień w szkole Chelsea rozpoczęła od zostania zignorowaną
przez grupę koleżanek z drużyny. Holly przeszła koło niej, jakby
w ogóle nie istniała, a jedna z jej przybocznych zaszczyciła
Sparks jedynie lodowatym spojrzeniem. Rudowłosa uniosła brew,
jednak nie skomentowała zachowania. Widać Adams miała gorszy
dzień, albo Chels miała przy sobie identyczną co ona torebkę.
Podczas pierwszej przerwy Holly niby przypadkiem wpadła na Chelsea,
przez do ta druga wypuściła z rąk zeszyty. Dodatkowo towarzysząca
kapitan drużyny blondynka popchnęła drzwi szafki Sparks, co
zaowocowało bolesnym uderzeniem w głowę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chels tego nie mogła już zignorować.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– O co u diabła chodzi? – Stanęła przed zielonooką na
kolejnej przerwie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Zejdź mi z oczu, Nowa – zawarczała Holly, popychając
rudowłosą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea uderzyła o ścianę, a nim Adams zdążyła zrobić
cokolwiek innego, między dziewczynami, jakby znikąd pojawił się
Wagner.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Adams. – W głosie chłopaka pobrzmiewała groźna nuta. –
Dotknij jej jeszcze raz, a nie będę za siebie ręczył!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Idiota. Rogacz i idiota! – Cheerleaderka zmrużyła oczy. –
Bronisz tej dziwki? Stać cię na więcej, Wagner!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Kogo nazywasz dziwką? – Chelsea zareagowała natychmiast,
wychylając się zza ramienia Tonego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Spokojnie, Skarbie – Wagner próbował ją uspokoić. Lepiej
nie dolewać oliwy do ognia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Ciebie, ruda wywłoko! – Adams rozjuszyła się i nie
zwracając zbytniej uwagi na rozdzielającego je </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGgZ7HWNtIvr7-NnZ52fEvAyJWGCWPCuEWBJs4AY_4Ut5DOzyLIRbyZn2Hug4zNHKk0ZHyeB_tTVoPvHhx9YsDj2TFE34V-_L1CARai9DAU22NbW_r4KavGAuexuMr0rDyDGshsRkugkJo/s1600/Holi+un.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGgZ7HWNtIvr7-NnZ52fEvAyJWGCWPCuEWBJs4AY_4Ut5DOzyLIRbyZn2Hug4zNHKk0ZHyeB_tTVoPvHhx9YsDj2TFE34V-_L1CARai9DAU22NbW_r4KavGAuexuMr0rDyDGshsRkugkJo/s200/Holi+un.gif" width="200" /></a></div>
chłopaka, rzuciła
się na Sparks.
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wagner w porę złapał Holly za ramiona i odepchnął od swojej
dziewczyny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Do reszty cię powaliło, Adams?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wokół nich zebrał się spory tłumek gapiów. Nie co dzień widzi
się bójkę cheerleaderek. Wśród nich znalazł się i Carter,
który nie był w stanie ścierpieć, że ktoś pchnął Holly. W
ułamku sekundy wyskoczył na Wagnera, po czym oboje upadli na
ziemię, szamocząc się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie waż się więcej tknąć Holly! – wycedził Rob,
szamocząc się z Tonym.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Tylko bronię swojej dziewczyny! – Brunetowi udało się
znaleźć nad koszykarzem. W odróżnieniu od niego nie starał się
zadać ciosu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Carter, to nie twoja sprawa – Holly zignorowała bójkę
całkowicie, przeciskając się przez tłum.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea tymczasem usilnie próbowała rozdzielić walczących.
Efekty jej starań pozostawały niezauważone, ale odejście Adams
uspokoiło Cartera. Teraz zarówno on jak i Wagner wstali z podłogi
i posyłali sobie jedynie gniewne spojrzenia, oddychając ciężko.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jeszcze raz ją tknij, a pożałujesz. – Rob uniósł palec,
grożąc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– O, świetnie. To niech ona przestanie rzucać się na moją
dziewczynę! – Oczy Tonego płonęły wściekłością.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Kochanie... – Chelsea próbowała odwrócić uwagę chłopaka
od koszykarza. – Poradzę sobie z tym, dobrze? Sama, porozmawiam z
Holly na treningu...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie idziesz na trening – mruknął w odpowiedzi ciemnowłosy.
– Ta wariatka jeszcze zrobi ci tam krzywdę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Rozbrzmiał dzwonek obwieszczający rozpoczęcie lekcji. Tłumek
rozszedł się, Rob ruszył na swoje zajęcia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Wiesz, że i tak tam pójdę. – Chelsea przesuwała dłońmi
po ciele Wagnera, sprawdzając, czy nic mu nie jest. – Muszę
dowiedzieć się, o co chodzi...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Ja wiem doskonale. Myślałem, że rozwiązałem tę kwestię
dziś w nocy, ale okazuje się, że mam znów z kimś do pogadania. –
Objął Sparks, po czym pocałował ją w czoło. – Odprowadzę cię
do klasy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Antony.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Mimo tego, że minęła cała lekcja, Tony nie zdążył ochłonąć.
Miał ochotę mocno uderzyć pięścią w tę ubóstwianą przez
dziewczęta twarz Blackwella. Nie bez powodu przeprowadził z nim
nocną rozmowę przy piwie. Taka sytuacja miała nie mieć miejsca.
Wymusił na Chelsea obietnicę, że na lunch zostanie w szkolnej
stołówce. On tymczasem wyruszył do B&Gees, gdyż wiedział, że
właśnie tam przesiaduje radosna ekipa Adams, a tym samym i
Blackwell.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Siedzieli przy tym samym stoliku co zawsze. Żałosny obrazek.
Carter śliniący się do nadętej kapitan cheerleaderek, Blackwell
niczego nie widzący i Holly udająca, że ona i Blacky stanowią
parę idealną. Banda zakłamanych manekinów z imitacją życia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Blackwell, może wyjaśnisz proszę swojej <i>dziewczynie</i>, co łączy
cię z Chelsea? – Wyrzucił z siebie Tony oskarżycielskim tonem.
Oparł dłonie o oparcie wolnego krzesełka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Uczy mnie. – Chris wzruszył ramionami, nie przerywając sobie
spożywania frytek. – A o co chodzi? – Uśmiechnął się krzywo,
spoglądając wyzywająco na Wagnera.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Doskonale wiesz, Chris – cedził ciemnowłosy – cała szkoła
aż huczy od opowieści o bójce cheerleaderek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Holly przewróciła oczami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Czy to moja wina, że twoja ruda szmata próbuje mi odbić
chłopaka? – prychnęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Mówiłem ci coś na ten temat... – Wagner zaczął głęboko
oddychać a kostki zaciśniętych na oparciu krzesła dłoni
zbielały.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell zakończył posiłek i wstał od stołu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Holly, zamknij się.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbAn72e-MudgaJ1SRXimCm_H71XA99a2iKTE2DivpdjP_zTdsPRgPJY4LjJ3YhvuCIL0VaHQZKyrER8hxF89GdqdaR2g_yAnIO2civPbUOJdW3DEjr8bErUljbs6u5Rx4_bHDjsbi8GNab/s1600/giphy+%252819%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="170" data-original-width="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbAn72e-MudgaJ1SRXimCm_H71XA99a2iKTE2DivpdjP_zTdsPRgPJY4LjJ3YhvuCIL0VaHQZKyrER8hxF89GdqdaR2g_yAnIO2civPbUOJdW3DEjr8bErUljbs6u5Rx4_bHDjsbi8GNab/s1600/giphy+%252819%2529.gif" /></a><br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Cisza, która zapadła przy stoliku aż piszczała w uszach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– C...Co? – zająknęła się zszokowana Adams. Jej szmaragdowe
oczy były niemalże okrągłe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Właśnie to. – Zmiął w dłoniach papierek po frytkach. –
Masz się zamknąć. Nowa jest w porządku. Pomaga mi w nauce. –
Ruszył do kosza na śmieci, uważając temat za zakończony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Tony uśmiechnął się tryumfalnie do otępiałej z wrażenia Adams
i razem z Blacky'm opuścili B&Gees.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Chris.
</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Sorry za tę akcję z Chels. – Blacky kopnął leżący na
jego drodze kamyczek. – Głupio wyszło. Myślałem, że będzie
jak zwykle milczała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie powiem, że wszystko ok. – Tony zachowywał dystans do
Blackwella. – Miałeś wyjaśnić sprawę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Wybacz. Jakoś wyleciało mi z głowy – mruknął, kierując
się do Lincolna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Zostawił Tonego za sobą. Przeprosił, powinno wystarczyć. Jak
Wagnerowi się coś nie podoba, wcale nie muszą ze sobą gadać.
Blackwell nie potrzebuje nikogo. Wsiadł do samochodu, lecz nim
odpalił silnik wpatrywał się przez chwilę w drzwi B&Gees.
Obserwował wychodzącą z lokalu Holly. Carter szedł wraz z jej
świtą za nią. Może Tony miał rację? Może pora rozstać się z
dziewczyną? Zielone oczy zmrużyły się, odprowadzając grupę aż
do czasu, gdy ta wsiadła do swoich pojazdów. Chris przekręcił
kluczyk w stacyjce i ruszył do szkoły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
*</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jestem na czas! – zawołała Chelsea, wpadając do sali
gimnastycznej przyodziana w krótkie spodenki i top. Jej ruda czupryna została
ujarzmiona przez włochatą frotkę, która to trzymała kosmyki w
ryzach na czubku głowy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Aż dziwne, że przyszłaś. – Chris odbił kilkukrotnie piłkę
od podłogi, po czym celnie wrzucił ją do kosza. Nie zaszczycił
dziewczyny spojrzeniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Dlaczego miałabym się nie zjawić? – Brwi powędrowały ku
sobie, gdy Chels poprawiała węzeł na sznurówkach tenisówek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blacky odwrócił się do niej. Na jego sportowym, szkolnym stroju
ciemniały plamy od potu. Otarł skrzące kropelki dłonią z czoła,
po czym uśmiechnął się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Z powodu Holly. – Oparł dłonie na biodrach. – Zaczynajmy.
Po pierwsze: to jest kosz. – Wskazał gestem głowy na poruszającą
się jeszcze po rzucie siatkę. – A tamto pomarańczowe pod tym,
tak podskakujące, to piłka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea skrzywiła się, przedrzeźniając jego ostatnią wypowiedź.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie zachowuj się jak kretyn – skwitowała. – Wiem na czym
polega koszykówka, tak się składa, że już jakiś czas jestem
obecna na każdym meczu. – Wbiła spojrzenie w Chrisa. – Muszę
nauczyć się współpracować. Wiesz, podania, rzucanie z rozbiegu,
ten trzy takt...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXNceKc_vx1Xf9TThOJf7qzcal_yX6anEY02ooX8k7IkGYSRxEcea5B9op6y6hcs6O0Qe_9X48pf0etwNZC2AgL32g4uq9o7k-Jqy49rUKizTXEQVBh04xU_-QzLfY_1-CiJ51loFrQl5t/s1600/tumblr_mkppxaAd0J1r069mwo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="261" data-original-width="465" height="112" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXNceKc_vx1Xf9TThOJf7qzcal_yX6anEY02ooX8k7IkGYSRxEcea5B9op6y6hcs6O0Qe_9X48pf0etwNZC2AgL32g4uq9o7k-Jqy49rUKizTXEQVBh04xU_-QzLfY_1-CiJ51loFrQl5t/s200/tumblr_mkppxaAd0J1r069mwo1_500.gif" width="200" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Dwutakt – poprawił ją Blacky, podnosząc piłkę z podłogi.
Znajomy zapach gumy uderzył w jego nozdrza. – Łap. – Wyrzucił
przedmiot w stronę dziewczyny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Sparks złapała piłkę, po czym zaczęła nią kozłować.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jak widzisz i to umiem – uśmiechnęła się lekko, odbijając
to prawą, to lewą ręką. – Jakie kolejne ćwiczenie? – Uniosła
brew.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Teraz będziemy ćwiczyć podania – zadecydował Blackwell.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Chelsea.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Po czterdziestu minutach intensywnego wysiłku, co Chelsea ustaliła
na podstawie wiszącego pod sufitem zegara cyfrowego, nadeszła pora
na krótką przerwę. Rudowłosa czuła się okropnie. Płuca płonęły
żywym ogniem i nie było już chyba na jej ciele miejsca, które nie
doznałoby choć lekkiego urazu przy upadku na ziemię, uderzeniu
piłką lub zderzeniem ze ścianą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Myślałem, że cheerleaderki mają lepszą kondycję! – Z ust
Chrisa wydobył się matowy śmiech. I on był zmęczony. Świadczyła
o tym szybko podnosząca się, to znów opadająca klatka piersiowa.
To właśnie na niej na chwilę zatrzymał się wzrok Chels, by potem
powędrować do umięśnionych ramion, a zatrzymać się na soczyście
zielonych oczach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Cała się lepię – sapnęła, odrywając wzrok od Blacky'ego.
– Gdzie jest woda? Zaraz uschnę! – narzekała, rozglądając się
za butelką ze zbawczą cieczą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell podszedł do swojego plecaka i wyciągnął z niego dwie
puszki wody sodowej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Na mój koszt. – Puścił oko do Chelsea, a ona od razu wbiła
wzrok w podłogę. Co się z nią działo?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jestem do twojej dyspozycji jeszcze przez jakąś godzinę –
stwierdził, popijając napój. – Potem mogę podwieźć cię do
domu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Byłoby miło... – Chelsea odciągnęła palcami top od skóry,
po czym wsunęła pod niego do połowy już opróżnioną puszkę.
Chłodny dotyk był rozkosznie przyjemny. – Nie chcę, by Tony
widział mnie w takim stanie. – Skrzywiła się z odrazą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Tym razem wybuch śmiechu Chrisa brzmiał całkowicie naturalnie.
Oparł dłonie na kolanach, śmiejąc się niemal do łez.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Co cię tak bawi? – Sparks była zdezorientowana.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Bo wy, dziewczyny, tak mało wiecie o facetach... Bo czy jest
coś seksowniejszego niż półnaga, grająca w koszykówkę laska? –
wyjaśnił, opanowując atak.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Czysta i pachnąca dziewczyna – odparła Chelsea kwaśno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jesteś boska w obu tych wydaniach, Nowa. A teraz ruszaj te
zgrabne cztery literki. Rozegramy sobie mecz.</div>
Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7699968546999924244.post-35542522475990376412018-02-12T07:12:00.000-08:002018-02-12T08:16:28.711-08:002. Przeznaczenie<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>Holly.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Kapitan cheerleaderek zawsze musi prezentować się doskonale.
Świadczy to w końcu o jakości drużyny – tak przynajmniej
uważała Holly Adams, która dla podtrzymania trafności swoich tez
byłaby w stanie zabić. Zapewne. O ile nie ucierpiałyby na tym
zadbane paznokcie. Z tego samego powodu Chris przeżył lunch.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Kogo to ja widzę! – Ciemnowłosa zmarszczyła nos, jakby
poczuła nieprzyjemny zapach. – Cuchnie beznadziejnym chłopakiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Świta dziewczyny, składająca się z Cartera, dwóch innych
chłopców z drużyny oraz trzech „przybocznych” – ładnych,
zawsze potakujących cheerleaderek, okupowała stolik w B&Gees:
ich ulubionym lokalu z fastfoodami. Blackwell dojechał na lunch
spóźniony, głównie przez to, ze zagadał się z Tonym. Zasad
teoretycznej współpracy Sparks-Blackwell nie dało się ustalić w
ciągu jednej przerwy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– To cały ja. – Olśniewający uśmiech wpłynął na twarz
Blacky'ego, co zaowocowało chichotem ze strony przybocznych Adam.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Holly zgromiła dziewczęta wzrokiem, po czym nadstawiła policzek
do pocałunku. Chris bez mrugnięcia okiem cmoknął gładką skórę
dziewczyny, po czym zajął wolne krzesło. Carter podsunął mu
hamburgera.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Ciesz się, że Rob jest na tyle ogarnięty i zamówił ci
żarcie. – Adams odchyliła się na krzesełku, odrzucając włosy
do tyłu. – Zatrudnili nowy personel. I jest on FATALNY! –
Ostatnie zdanie wypowiedziała wystarczająco głośno, by
przyciągnąć spojrzenie stojącej za kasą blondynki. Dziewczyna
opuściła wzrok speszona. Tymczasem Holly wróciła do przerwanego
przez przybycie Blacky'ego tematu. – Jak wiecie zbliża się bal
wiosenny. – Urwała, czekając aż świta pokiwa głową. –
Teoretycznie przygotowaniami zajmuje się komitet organizacyjny z
kółka teatralnego, ale w tym roku musimy przejąć tę akcję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4hfE3Wo9Vn2RFBD-ZIai7oP3GefxrQCrOg5sZU2aF1H0QstdtwvmegEzv6NCvHXVWBt0SJU8wnwe5Ec_c9jQxEdQwhy4x2Vs6iuOqVJLod3J4Cjp4PHYUaifU-gS_NOXjgwsALnivfmZG/s1600/giphy+%252812%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="150" data-original-width="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4hfE3Wo9Vn2RFBD-ZIai7oP3GefxrQCrOg5sZU2aF1H0QstdtwvmegEzv6NCvHXVWBt0SJU8wnwe5Ec_c9jQxEdQwhy4x2Vs6iuOqVJLod3J4Cjp4PHYUaifU-gS_NOXjgwsALnivfmZG/s1600/giphy+%252812%2529.gif" /></a>Ciemnoskóra cheerleaderka zamrugała kilkukrotnie patrząc na
Holly.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– A... Dlaczego? – Odważyła się w końcu zapytać. Od razu
wbiła spojrzenie w swoją sałatkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Bo nie zamierzam przeżyć koszmaru z zeszłorocznego,
jesiennego balu! – Wzniosła szmaragdowe tęczówki ku górze. Z
kim ona musi współpracować? – Pamiętacie ostatni motyw balu?
Lata '70. – Przypomniała audytorium. – Nie zdzierżę kolejnej
zabawy przy muzyce disco wśród kolorowych dzwonów... – Usta
wygięły się w grymasie niezadowolenia. – A kto wie co znowu
odwali Penny Duches. Tej porażce stylu na pewno podobało się, że
wszyscy wyglądali jak ona...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Ona jest żałosna – zgodziła się blond cheerleaderka,
siedząca obok Holly.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Więc tym razem sportowcy zorganizują bal z prawdziwego
zdarzenia. Macie jakieś ciekawe pomysły? – zapytała, spoglądając
na znajomych.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Księżniczki Disney'a? – zasugerowała blondynka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris parsknął śmiechem na myśl o koszykarzach w sukienkach,
przez co drobinki przeżuwanego hamburgera wypadły mu z ust. Szybko
otarł je rękawem bluzy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Palnij się w ten tleniony łeb, Missy. – Holly westchnęła.
Z kim ona musi przebywać...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Przepraszam, nie przemyślałam tego – mruknęła dziewczyna,
zaciskając usta w cienką linię.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Mam kilka pomysłów – odezwał się Carter, gdy skończył już swój lunch i podrzucał opakowanie po cheesburgerze, które
zgniótł w kulkę. – Wymagają dopracowania, ale chętnie omówię
je z tobą, Holls. O ile Blacky nie ma nic przeciwko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wzrok Adams wbił się w Chrisa. No, powiedz, że wolisz przy tym
być. Bądź zaborczy... – zaklinała w myślach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie, spoko – uśmiechnął się Blackwell, przełykając
ostatni kęs posiłku. – I tak się nie znam na balach. Jestem zbyt
skupiony na grze. – Ukazał w uśmiechu garnitur zębów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>
Chelsea.
</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– I on się na to zgodził? – Chels wpatrywała się
podejrzliwie w Tonego, kiedy wychodzili z lodziarni. Przerwa na lunch
dobiegała końca. – Blacky nauczy mnie grać w kosza za
przygotowanie go do odegrania scenki? – Nie mogła się nadziwić.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– W rzeczy samej. – Wagner przyciągnął do siebie rudowłosą,
by ją pocałować. – Smakujesz truskawkami. – Oblizał się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea roześmiała się, po czym musnęła dłonią usta chłopaka,
ścierając z nich plamkę z czekoladowej polewy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– A ty wyglądasz jak prosiaczek – odpowiedziała mu tym samym
tonem, w którym pobrzmiewało ciepło. –<b> </b>Kiedy nauczysz się
estetycznie jeść, hm? – drażniła się z nim.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Tylko mięczaki jedzą kulturalnie – stwierdził Tony,
zgrywając twardziela.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Znowu mnie zagadałeś! – poskarżyła się Chels. – Jak ma
wyglądać współpraca z Balcky'm? On za mną nie przepada, jakbyś
nie zauważył... – Zagryzła dolną wargę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Oj, dogadacie się. Obydwojgu wam jest to na rękę – wyliczał
Tony, obejmując Chelsea w pasie – oboje kochacie koszykówkę, a
Chris musi pokochać tragedie antyczne...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO5q5GhhTeI2UzUGzCKoZL7CAyX784ODiCmrE58uceu_xAECXyWglbzemozncDnHY1nZ2PsfeYINGmr7gkdPR-C2Of3brseNbxf06tcGgIIJFs4verjybcPMj8Pesk1YEPrwe5c3iYVNS6/s1600/FeminineWildCentipede-max-1mb.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO5q5GhhTeI2UzUGzCKoZL7CAyX784ODiCmrE58uceu_xAECXyWglbzemozncDnHY1nZ2PsfeYINGmr7gkdPR-C2Of3brseNbxf06tcGgIIJFs4verjybcPMj8Pesk1YEPrwe5c3iYVNS6/s1600/FeminineWildCentipede-max-1mb.gif" /></a></div>
– Nie wierzę, że się na to zgodził. – Pokręciła głową z
niedowierzaniem, nie po raz pierwszy podczas ten przerwy na lunch.
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
To było jak prezent od Mikołaja. Chelsea będzie miała oko na
Blackwella, przy czym nie będzie to podchodziło pod żadne
paragrafy prawne o naruszaniu prywatności. W końcu odkryje, co jest
z nim nie tak i znów jej myśli skupią się na tym, na czym
powinny: na drużynie i Tonym. Czuła, że ostatnio ma za mało czasu
dla chłopaka. Wzmożone treningi, które organizowała Holly,
cotygodniowe imprezy, co wiązało się z zakupami na nie i
oczywiście godziny, spędzone na obserwowaniu poczynań Chrisa. Gdy
cała sprawa z Blackwellem się wyjaśni, Chelsea poświęci każdą
wolną minutę na przebywanie z Wagnerem – tego była pewna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Chris.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Ding-dong!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris zdjął palec z przycisku dzwonka do drzwi w domu Nowej.
Pierwsze „korepetycje” miały odbyć się w domu Sparks, tak
ustalił Tony. Wraz z rozpiską współpracy, którą Wagner przesłał
do obojga zainteresowanych na komunikatorze, Blackwell dostał
dodatkowe wytyczne:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Tony: Masz mi jej nie dotykać więcej, niż to będzie konieczne.
Ufam jej, ale sportowcom niezbyt. Pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz
;)</blockquote>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jakby Blacky w ogóle planował macanie Sparks. Owszem, fizycznie mu
się podobała, ale na tym się kończyło. Była prześladowczynią.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Drzwi otworzyła macocha Chelsea, Elle.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Nie jesteś Tonym – zauważyła. – Sprzedajesz coś, czy
Chelsea w końcu znalazła faceta z prawdziwego zdarzenia? –
Kobieta uśmiechnęła się lekko, taksując Blacky'ego spojrzeniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Przyszedłem się pouczyć. – Chris zaprezentował Elle jeden
z uroczych uśmiechów, a ona ustąpiła mu miejsca, by mógł wejść
do domu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Siedzi pewnie jak zwykle u siebie – poinformowała gościa. –
Drugie drzwi na prawo, na piętrze – uściśliła, a następnie
wróciła do swoich czynności.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM6jF3nYy7qX9Fc-4N_iuz6q4cSSWLEwJYsYhDcWd_LEfq7iLSz0PiyfWegeJbsXUdAH7guxJngXOG3yxvVrjin2sMtm6h1a55QlrIIup8XwIIYjnRVlw12rVE0mW9h3VN74d_VAZ19ZYx/s1600/CHris.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM6jF3nYy7qX9Fc-4N_iuz6q4cSSWLEwJYsYhDcWd_LEfq7iLSz0PiyfWegeJbsXUdAH7guxJngXOG3yxvVrjin2sMtm6h1a55QlrIIup8XwIIYjnRVlw12rVE0mW9h3VN74d_VAZ19ZYx/s320/CHris.gif" width="320" /></a>Blackwell ruszył do wskazanego miejsca. Zastukał do drzwi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Otwarte! – zawołała Chels z nutką irytacji w głosie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris dziwnie się czuł, gdy wkroczył do sypialni Sparks.
Niejednokrotnie co prawda odwiedzał pokoje dziewcząt, a ten Holly
mógłby już chyba narysować w najdrobniejszych szczegółach z
pamięci, jednak nie przypominał sobie, by kiedykolwiek odwiedzał
takie miejsce w celach edukacyjnych. Zatrzymał się kilka kroków za
drzwiami, zaciskając dłoń na ramiączku plecaka. Pomieszczenie
było utrzymane w pastelowych odcieniach; brzoskwiniowe ściany
ozdabiały pocztówki oraz zdjęcia z różnych miejsc na świecie.
Na kilku fotografiach Chels całowała Tonego lub on ją, na dwóch rudowłosa i Holly uśmiechały się promiennie, półnagie,
wyciągnięte na leżakach nad basenem. Przy ścianie naprzeciw okna
stał regał, wypełniony różnymi bibelotami oraz książkami,
drugą połowę ściany zajmowała obszerna, kremowa szafa. Tuż koło
drzwi stała biała toaletka, a na niej leżały rozrzucone kosmetyki. Chris był w stanie nazwać jedynie część z nich, a i
to tylko dlatego, że gdy nocował u Holly, to rankiem dyktowała mu
niczym chirurg podczas operacji, co ma podać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Większość pokoju zajmowało jednak łóżko, które umiejscowione
było naprzeciw regału i szafy. Pościel przykrywała połyskliwa,
bladoróżowa narzuta, na której piętrzył się stos
różnokolorowych poduszek, wśród których znajdowały się również
pluszowe zwierzątka. Wszystko zdawało się być utrzymane w
idealnym, niemal sterylnym porządku, jedynie rudowłose stworzenie,
siedzące na niewielkim dywaniku, opierające plecy o bok łóżka i
zawzięcie wpatrujące się w ekran laptopa nie pasowało do
otoczenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Sparks oderwała wzrok od komputera, po czym jej oczy zrobiły się
okrągłe jak spodki.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Miałeś być o czwartej! – rzuciła oskarżycielsko, po czym
zamknęła laptopa.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– No i jestem. – Chris wzruszył ramionami. – Punktualnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea podświetliła telefon, sprawdzając godzinę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Niech to, nie zauważyłam, że już czas –
usprawiedliwiała się. – Opracowywałam dla ciebie streszczenie
„Edypa” i jakoś mi zleciało. Nigdy nie udzielałam
korepetycji... – kontynuowała, podnosząc się z podłogi – i
nie bardzo wiem jak zacząć. Wybacz mi ten dres... – Wskazała na
swoje białe, nieco porozciągane spodnie z lekkim zażenowaniem. –<b>
</b>Chodźmy do salonu, tam jest więcej miejsca.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris niewiele wyłapał z potoku słów, jaki go zalał. Chels
mówiła coś o spodniach, a tymczasem to nie one przyciągnęły
uwagę chłopaka. O wiele ciekawszym elementem garderoby był kusy,
opięty top. Nie dało się też nie zauważyć, że Sparks
zapomniała o założeniu pod niego stanika.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell otrząsnął się z niezbyt grzecznych myśli, po czym
podążył za nadal trajkoczącą, ściskającą oburącz laptopa
Chelsea, kierującą go do miejsca korepetycji.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Chelsea.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Przybycie Chrisa naprawdę zaskoczyło Chelsea. Serce załomotało
jej, gdy do pokoju wszedł Blacky, a ona była całkowicie do tego
nieprzygotowana. Sama siebie ganiła za nieład (zdecydowanie nie
artystyczny) na głowie i za własną bezmyślność. To, że zajęła
się czymś innym nie mogło tłumaczyć faktu, iż całkowicie
niestosownie zaprezentowała się gościowi. W myślach zrzucała
winę na Elle. Mogła sama przyjść i jej powiedzieć o
odwiedzinach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Spanikowana zeszła po schodach do salonu, a Blackwell podążył za
nią. Wagnerowi na pewno nie spodobałoby się, że jego kumpel, nie
ważne jak bliski, odwiedza Chels w sypialni.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– No to tak... – zaczęła, siadając przy stole w części
pomieszczenia służącej za jadalnię. – Ogólnie co mogłabym
powiedzieć ci o Edypie? – Zastanowiła się chwilę, uważnie
obserwując jak Chris siada na krześle naprzeciwko niej i wyciąga
zeszyt. Podała mu kilka faktów określających tło historyczne
oraz miejsce akcji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpib-LXo3JjmzYl1XwQLGDpssZnkukmt63TARjaBBWO5R5opxzzZ3-rVtfl8dCbla7dyKEi25M9uKO2iZ9x9zwDiWIJ0IN2Xjr6BuRJ7yoEmCSPxgLGQLqbUSAE4nFqQ8dWlPOGCgOKH7N/s1600/giphy+%252814%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpib-LXo3JjmzYl1XwQLGDpssZnkukmt63TARjaBBWO5R5opxzzZ3-rVtfl8dCbla7dyKEi25M9uKO2iZ9x9zwDiWIJ0IN2Xjr6BuRJ7yoEmCSPxgLGQLqbUSAE4nFqQ8dWlPOGCgOKH7N/s1600/giphy+%252814%2529.gif" /></a>– Dobra, to załapałem. Większym problemem jest dla mnie treść.
– Mina Blacky'ego zrobiłą się kwaśna. – W ogóle nie chwytam
tego wiersza. Brzmi jak bełkot... – Otworzył książkę na
przypadkowej stronie. – „To i tak przecie zgon ten Lajosa |
Wróżby nie spełni; bo temu Apollo | Groził, że zginie od syna
prawicy, | A syn nieszczęsny nie zabił go wszakże, | Lecz sam
dokonał już przedtem żywota.”* – Przeczytał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chelsea uśmiechnęła się pod nosem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Podejdźmy do sprawy inaczej. Masz odegrać jedną scenę, z
tego co pamiętam. Skupmy się na przetłumaczeniu treści z antyku
na nasze, a potem na konkretnej scenie. – Zamknęła książkę,
odsuwając ją od Blackwella. – Pozwól, że opowiem ci historię o
królu Teb...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dwie godziny zarządzone przez Tonego na korepetycje z literatury
minęły w mgnieniu oka. Chris, z początku całkowicie
niezainteresowany lekturą w miarę opowieści zadawał coraz
liczniejsze pytania, by Chelsea uzupełniła to i owo. Zaczął nawet
robić notatki. Jego zapał opadł dopiero w momencie, gdy dowiedział
się o spełnieniu klątwy, jaka przypisana była Edypowi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Przeznaczenia nie da się uniknąć? – zapytał, opierając
się na krześle. Długopisem nerwowo stukał w blat. – Musiał
doprowadzić do śmierci rodziców?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Niestety tak. Nazywało się to fatum, nikt nie miał nad tym
kontroli – wyjaśniła Chelsea, sprawdzając godzinę an telefonie.
– No ładnie. My tu gadu-gadu, a za niecałe pół godziny
przyjeżdża po mnie Tony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chris poderwał się z krzesła, szybko pakując zeszyty do plecaka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Zasiedziałem się, miałem zadzwonić do Holly... –
powiedział, choć zabrzmiało to wyjątkowo sztucznie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Sparks uniosła brew, gdy odprowadzała gościa do drzwi. Może
sobie mówić, co zechce. Doskonale wiedziała, że nie zadzwoni do
dziewczyny. Podejrzewała nawet, iż nie napisze do niej nawet SMS'a.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jutro widzimy się na hali sportowej? – upewniła się
dziewczyna, gdy Blacky wyszedł już przed dom.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Tak, pora jak dzisiaj. – Pokiwał głową, lekko nieobecny. –
Nowa... Dzięki za dziś.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRaiItyxe9NgffpYOPJvatMMTh8MrzrAgvyDB_QHO0-y-f2jIuT1TsSu9nBg85yYsA0OuzmENWlO6JKVqohgZyOKqsNGDyBK-85YrPz7dtJojY4TAqLfbyj4xMEfddn3Yqp2i_HiE8ZLok/s1600/CHelsea.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="243" data-original-width="432" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRaiItyxe9NgffpYOPJvatMMTh8MrzrAgvyDB_QHO0-y-f2jIuT1TsSu9nBg85yYsA0OuzmENWlO6JKVqohgZyOKqsNGDyBK-85YrPz7dtJojY4TAqLfbyj4xMEfddn3Yqp2i_HiE8ZLok/s320/CHelsea.gif" width="320" /></a></div>
– Nie ma za co. – Promienny uśmiech pojawił się na twarzy
dziewczyny. – W końcu o to chodzi we współpracy, czyż nie?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell chwilę się wahał, miętosząc w dłoni sznurek od
bluzy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– Jesteś w porządku, Nowa.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Kiedy Chris odszedł, a Chelsea zamknęła za nim drzwi, oparła się
o nie plecami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
</div>
– A z tobą zdecydowanie jest coś nie w porządku – mruknęła
do siebie, analizując nerwowe ruchy chłopaka, które miała okazję
obserwować przez ostatnie dwie godziny.
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Blackwell ciągle musiał coś robić. Jego palce pozostawały w
wiecznym ruchu, ukradkowo rozglądał się, a gdy myślał, że Sparks
na niego nie patrzy, nerwowo oblizywał usta. Ludzie nie zachowują w
ten sposób bez powodu. Jeszcze to jego zainteresowanie morderstwem
Edypa... Chelsea była już niemal pewna, że z Blacky'm jest coś
mocno nie tak.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><u>
Holly.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Lśniące mini zatrzymało się pod domem Chelsea. Kapitan
cheerleaderek postanowiła odwiedzić rudowłosą, która nie była
obecna przy spotkaniu podczas lunchu. Jako zastępczyni Holly, Sparks
miała obowiązek wspierać każdy możliwy projekt Adams.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dokładnie w chwili, gdy ciemnowłosa wyciągała kluczyk ze
stacyjki, zauważyła, ze drzwi frontowe się otwierają. Z domu
Sparks wychodził Chris. Holly uzyskała odpowiedź, gdzie znika jej
chłopak, gdy ją ignoruje. Tego Adams nie odpuści.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* Fragment "Króla Edypa" pochodzi ze strony: <a href="http://wolnelektury.pl/">wolnelektury.pl</a></div>
</div>
Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7699968546999924244.post-32807877966984721892017-11-04T01:47:00.002-07:002018-02-11T06:48:03.338-08:001. Superbohater<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b><br />Chris.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Zostaw mnie! – krzyczał Chris, rzucając się po łóżku. – Nie chciałem!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Chłopak zerwał się do pozycji siedzącej. Pościel była mokra od jego potu, a on wpatrywał się <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2xeURBKEmFoXYHLEPcbVCQjXaMHsX8cxMd83_ES1BnvNAJYHAOoCEpw9P7UWQa9F3MtwA0BBKZSBUQfu6HvWBnfcZUxBXMiEaRk6k3pPMYJkZtZ49WANTAXlZPDGFz2MF84OnJPVkFNoE/s1600/giphy+%25282%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="336" data-original-width="538" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2xeURBKEmFoXYHLEPcbVCQjXaMHsX8cxMd83_ES1BnvNAJYHAOoCEpw9P7UWQa9F3MtwA0BBKZSBUQfu6HvWBnfcZUxBXMiEaRk6k3pPMYJkZtZ49WANTAXlZPDGFz2MF84OnJPVkFNoE/s320/giphy+%25282%2529.gif" width="320" /></a></div>
szeroko otwartymi oczami w ciemność przed sobą. Wzrok nie potrafił wyłowić ani jednego szczegółu jego pokoju. Zupełnie, jakby otaczający go świat nagle zniknął... Czy oślepł? Dłonie powędrowały do oczu, jakby miało to cokolwiek wyjaśnić. To pewnie kara za to, co zrobił... Bóg istnieje i właśnie w ten sposób potępił jego czyn. Blacky był tego niemal pewien. I wtedy powróciła do niego świadomość. Rolety. Zasunął rolety, by Chelsea nie mogła go dostrzec... Nieco postarał się wyostrzyć wzrok, co zaowocowało dostrzeżeniem zarysów przedmiotów w pokoju. A kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na mrugającej z rzadka kontrolce monitora w stanie czuwania, rytm serca powoli zaczął wracać do normy. „Cholerna podglądaczka” – pomyślał Blackwell, próbując zamienić przerażenie na gniew. Sięgnął po telefon, który zazwyczaj na noc wsuwał pod poduszkę. Podświetlił ekran. Holly dzwoniła siedemnaście razy. Chyba nie spodobało jej się, że jej chłopak opuścił dom Liz zbyt szybko... Albo dowiedziała się, gdzie tak naprawdę był podczas imprezy. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
„Cholerna Nowa” ponownie przemknęło mu przez myśl. To przecież tylko jej wina, że Chris poszedł na mniejszą, konkurencyjną imprezę. To ona o tym wspomniała. Przez nią uciekł od Holly.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Nim ekran telefonu zgasnął Blacky dostrzegł na nim jeszcze godzinę. Było po drugiej w nocy. Zbyt wcześnie, by wstać, a zbyt późno, by coś zrobić. Za kilka godzin i tak zadzwoni budzik, który obwieści, iż pora wstać do szkoły. Najmądrzej byłoby pójść spać, ale... Ale Chris nie chciał wracać do snu. Tym razem był on inny niż zwykle. Pojawiła się w nim Chelsea. Całość koszmaru rozgrywała się w kolorach czerwieni. Koloru krwi. Chels stała tam i początkowo zdawała się nie zauważać, zajęta dymem papierosowym. Blackwell uznał to za jeden ze snów erotycznych, gdyż Sparks wyglądała jak zwykle ponętnie. Wtedy jednak jej jasnoniebieskie oczy spojrzały na niego oskarżycielsko. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Zabiłeś ją – powiedziała Chelsea ze snu. – Masz jej krew na rękach. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>A potem rudowłosa wycelowała w niego palec wskazujący. Uśmiechnęła się delikatnie, z lekką nutką szaleństwa w oczach. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Ukrywasz się, ale ja odkryję twoją tajemnicę. Ty zawsze trafiasz, ja nigdy nie pudłuję z oceną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Chelsea nie mogła widzieć, co się stało. Wiedział tylko Chris. I jego ojciec. Choć czy stary alkoholik Blackwell mógł zachowywać jakiekolwiek informacje w swym przepitym mózgu? Chels zadziałała jedynie na jego psychikę. Zbyt uczepiła się tego, co wypalił po pijaku. Pewnie z powodu procentów krążących we krwi. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Cholerna Sparks! – Tym razem Chris wypowiedział to na głos, po czym opadł na poduszkę. Strach minął. Gdy człowiek jest tylko zły łatwiej mu zasnąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>Holly.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-ErruKmz0WlF2NdAGreOM7l-Ns0FhIqVG0wTmd5qI5VwhxmsASJfOBFmtAO_eSV0NQtM5yI9NQHxNFETkfOTEzqJup_deHob5eGiVMPwWplZ9FIMDWScOsuD3f3gGqVW5YYloXHUML4Cv/s1600/telefon.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="258" data-original-width="366" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-ErruKmz0WlF2NdAGreOM7l-Ns0FhIqVG0wTmd5qI5VwhxmsASJfOBFmtAO_eSV0NQtM5yI9NQHxNFETkfOTEzqJup_deHob5eGiVMPwWplZ9FIMDWScOsuD3f3gGqVW5YYloXHUML4Cv/s320/telefon.gif" width="320" /></a><span style="white-space: pre;"> </span>Znów nie odbierał. Holly była wściekła na Chrisa. Najpierw zmył się z imprezy, a potem bezczelnie nie odbierał. Liczyła na to, że chociaż wpadnie na genialny pomysł oddzwonienia do niej choćby przed lekcjami, albo nawet skruszony pojawi się rano u drzwi jej domu, proponując, że pojadą razem na zajęcia. Ale skąd.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Zirytowana wrzuciła telefon do torebki, kończąc makijaż. Blackwell na nią nie zasługiwał. Gdyby miał w sobie choć odrobinę z Roberta... To właśnie Carter spędził z nią noc u Liz. On przynosił kolejne kubki z piwem i zabawiał ją tańcem. Z nim była na wszystkich zdjęciach z imprezy. I to on odprowadził ją do domu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Telefon wydał z siebie dźwięk informujący o nowej wiadomości. Chris?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span><br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="white-space: pre;">Carter: Może podjechać po
Ciebie? Byłem odebrać
zdjęcia z soboty i jestem
w Twojej okolicy...</span></blockquote>
<span style="white-space: pre;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Idealnie wyskubane brwi Holly zbliżyły się do siebie. Znów Robert. Carter jest zawsze. Blackwella nie ma nigdy. Ale to Chrisa Holly kochała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="white-space: pre;"> </span>Holly: Jasne, już idę.</blockquote>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Zaopatrzone w polakierowane na czerwono paznokcie palce szybko wstukały odpowiedź. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Ostatnie spojrzenie w lustro. Tak, wyglądała perfekcyjnie. Torebkę zarzuciła na ramię, stopy wsunęła w bordowe szpilki, wygładziła spódniczkę. Pora stawić światu czoła. Królowa bez Króla. Jak zwykle. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>Chelsea.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Tony! Zaspałam! – Rudowłosa w panice przerzucała ubrania z szafy. Włosy rozsypywały się, co chwilę wpadając na twarz. Walczyła z nimi jak lew, przyciskając telefon ramieniem do ucha. – To będzie trzecie spóźnienie w tym miesiącu – żaliła się – pewnie wywalą mnie z drużyny... – komórka omal nie spadła na ziemię, co Chels skwitowała niezbyt subtelnym przekleństwem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Będę u ciebie najwcześniej za kwadrans. – Tony wcale jej nie pocieszył. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Zajęcia rozpoczynają się za dziesięć minut! – Opadła na łóżko, zrezygnowana. Wokół niej panował zaawansowany nieporządek. – Wyrzucą mnie, Tony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Przecież i tak tego nie lubisz. – Wagner nie wydawał się szczególnie przejęty. – Spokojnie, Chels. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>W oczach Chelsea zaczęły zbierać się łzy. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Nie lubię, ale co innego zrezygnować samej, a co innego zostać wywaloną. Holly mnie zje, będzie się nade mną pastwiła do końca życia...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Daj mi chwilę. – Głos w słuchawce nagle zamilkł. Sparks odsunęła od ucha komórkę, by upewnić się, że Antony faktycznie się rozłączył. Nie poprosi Elle o podwózkę. To w ogóle nie wchodziło w rachubę. Tym bardziej nie pożyczy od niej samochodu: to byłoby jak zaakceptowanie jej pod dachem. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Komórka zadzwoniła ponownie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Chris cię zgarnie. Tylko masz wyjść w ciągu dwóch minut, bo nie będzie czekał. – Tony brzmiał na zadowolonego z siebie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Kocham cię! – zawołała, kończąc rozmowę. Najszybciej jak się dało, bez zastanowienia, wcisnęła na siebie przypadkową koszulkę oraz jeansy. W szkole zastanowi się, co z tym zrobić. Chwyciła w rękę najwygodniejsze szpilki, po czym z prędkością huraganu zbiegła po schodach boso. Wypadła przed drzwi, gdzie stał już samochód. Siedział w nim Chris o kamiennej twarzy. Nie analizując jego nastroju wsunęła się na miejsce pasażera.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Dzięki! Nie wiem jak ci się odwdzięczę, Blacky, po prostu ratujesz mi życie!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Taka rola superbohaterów. – Wzruszył ramionami, wbijając bieg. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Superbohaterów? – Chelsea spojrzała na wybawcę unosząc brew. – Uwielbiam superbohaterów! – Zaczęła wyczuwać, że Blackwell nie jest zadowolony z jej obecności, a podwózka miała na celu jedynie zrobienie przysługi dla Tonego, nie mając nic wspólnego z chęcią pomocy Sparks. – Z jakim<br />
superbohaterem się utożsamiasz? – Starała się mimo wszystko sprawić, by podróż do szkoły nie była tak uciążliwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Nie zastanawiałem się nad tym – odpowiedział po chwili. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpTS1CmIXwSJPz0oVPHK3eQ7GUYB11lrQ_GnYup2u1Yz-d5zk4Q0LFhceMBGMNydUYCol2PEo0TVTbYjsYMxHb-G7etgKQnPd4MI7_bvjRNhDVSkFSmIKOlKrbhw6Qg9Hggr-Aj78NZQSQ/s1600/tumblr_n1rimnq3fu1rk0k2jo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="366" data-original-width="500" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpTS1CmIXwSJPz0oVPHK3eQ7GUYB11lrQ_GnYup2u1Yz-d5zk4Q0LFhceMBGMNydUYCol2PEo0TVTbYjsYMxHb-G7etgKQnPd4MI7_bvjRNhDVSkFSmIKOlKrbhw6Qg9Hggr-Aj78NZQSQ/s320/tumblr_n1rimnq3fu1rk0k2jo1_500.gif" width="320" /></a></div>
<span style="white-space: pre;"> </span>– Gdybym miała być superbohaterką... – Chels oparła się wygodnie na fotelu pasażera. – Byłabym chyba Daredevil'em.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Daredevil'em? Nie jest szczególnie seksowny. – Blacky krótko się zaśmiał, a atmosfera stała się lżejsza o co najmniej połowę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Superbohaterowie wcale nie muszą być seksowni. – Sparks wzruszyła ramionami. – Osobiście nie postrzegam Hulka jako kogoś atrakcyjnego... A dawał radę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Jakoś nie widziałbym cię w roli ślepego faceta wywijającego laską! – Chris skręcił na uliczkę prowadzącą już bezpośrednio do budynku szkoły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Oj, byłabym urocza w jego czerwonym kostiumie. – Rudowłosa roześmiała się. – Holly by padła, gdyby zobaczyła mnie tak na treningu!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Swobodna atmosfera prysła jak bańka mydlana. Blackwell zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, a kostki na jego dłoniach pobielały. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Czeka mnie jeszcze dziś przeprawa z nią... – mruknął, bardziej do siebie niż do Sparks. – Zastanowię się nad tym, jakim superbohaterem mógłbym być. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Samochód zaparkował pod szkołą. Chelsea dopiero gdy wysiadła, zwróciła uwagę na to, czym właściwie jechała. Blacky posiadał czerwonego Lincolna, co nie było popularnym samochodem wśród uczniów Chesterwood. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Dzięki za podwózkę... A przy okazji: fajna bryka – rzuciła, ruszając ku budynkowi szkoły. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>Chris.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Chris spojrzał na swój samochód. Sam nie nazwałby go „fajnym”, choć Lincoln z '97 sprawował się dobrze i dotąd go nie zawiódł. Kiedyś jeździła nim jego mama... I to czyniło go chyba jeszcze bardziej wyjątkowym. „Czerwony jak krew”. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Zablokował drzwi i ruszył za zajęcia. Poniedziałki rozpoczynały zajęcia z literatury, których Blacky szczerze nie znosił. Jako typ sportowca ogólnie nie przepadał za teoretycznymi przedmiotami, choć musiał przyznać, że na historii i chemii bawił się całkiem nieźle. Literatura była dla niego stratą <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEQDPXzQn1HnIjP1HFrnyLLjt3Y5D4GalVKZKuvjBPyO3cSlqR1wQJo12BUnkUCS4B8jIIFj0NdaU8J26SWU9HAaFC02Ez3ludiygVWIxIvA7Bi0KckEHYW5zA8oiHXhyphenhyphen87juECS0OIQQn/s1600/carter.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="264" data-original-width="500" height="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEQDPXzQn1HnIjP1HFrnyLLjt3Y5D4GalVKZKuvjBPyO3cSlqR1wQJo12BUnkUCS4B8jIIFj0NdaU8J26SWU9HAaFC02Ez3ludiygVWIxIvA7Bi0KckEHYW5zA8oiHXhyphenhyphen87juECS0OIQQn/s320/carter.gif" width="320" /></a></div>
czasu. Po co przejmować się jakimiś wypocinami bez znaczenia? To nie są ani fakty historyczne, ani coś, co można by potem wykorzystać gdziekolwiek. Ot, przeczytasz „Wichrowe wzgórza” i poza godzinami przesiedzianymi nad zapisanymi drobną czcionką kartkami dowiesz się jedynie, że według jakiejś martwej kobiety miłość jest trudna, a wrzosowiska to dobre tło do romansu. Jedynym plusem całych tych zajęć był prowadzący je nauczyciel: pan Lambert, nie wymagający przynajmniej pisania wypracowań po każdym bzdurnym romansidle, jak miała to w zwyczaju czynić nauczycielka literatury z pierwszej klasy. Lambert chciał, by uczniowie czytali zadane pozycje, omawiał je z nimi na zasadzie żywej dyskusji, a oceny wystawiał na podstawie aktywności oraz ogólnego testu z ważniejszych wydarzeń sprawdzających ogólną wiedzę. I nie były to pytania rzędu „Jak miała na imię nimfa, przyjaciółka Persefony” ale raczej „Czy miłość Heatfcliff'a i Katarzyny zakończyła się szczęśliwie”. Na to Blacky mógł się zgodzić. Kolejną zaletą zajęć prowadzonych przez Lamberta było nietrzymanie się listy lektur. Dla urozmaicenia wtrącał rzeczy spoza kanonu oraz nie przejmował się przynależnością epokową. Jednego tygodnia można było omawiać „Syzyfa” a drugiego „Romeo i Julię”. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Zajęcia w tym tygodniu pan Lambert rozpoczął słowami:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Kto zna odpowiedź na zagadkę Sfinksa, ten dostaje od razu trzy plusy na start!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Po klasie przebiegł szmer. Na ten tydzień nauczyciel nie zadał niczego do przeczytania, co mogło oznaczać, że pytanie będzie z czegoś, co zaczną omawiać w tym tygodniu. Za jedne zajęcia można było dostać tylko jeden plus, zatem zdobycie trzech plusów sugerowało możliwość nie odzywania się dwie kolejne lekcje. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Człowiek! – zawołała kujonica Penny z pierwszej ławki. Nauczyciel i tak by ją usłyszał, nawet, gdyby szepnęła odpowiedź. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Tak, panno Duches, ma pani rację. A czy przytoczyłaby pani może treść tej zagadki? Nie musi pani naturalnie nic cytować, wystarczy nakreślić problem. – Lambert uśmiechnął się zachęcająco do Penny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Co to jest: chodzi rano na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech. – Dziewczyna wypowiedziała zagadkę jak zdanie oznajmujące.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Dziękuję. – Nauczyciel zwrócił się do reszty uczniów. – Dziś zajmiemy się twórczością Sofoklesa, która jest wam już znana. Cieszę się, że niektórzy zaznajomili się z własnej nieprzymuszonej woli już wcześniej z „Edypem”, choć mam nadzieję, iż zajęcia nie okażą się dla nich nieprzydatne. Tym razem odejdziemy jeszcze bardziej od konwencji typowych zajęć z literatury i będziemy inscenizować poszczególne sceny „Edypa”. Przydzielę wam scenki, a przez trzy następne tygodnie będziecie je odgrywać. W ten sposób zapoznamy się ze sztuką antyczną. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Mamy się uczyć na pamięć? – jęknął Rob, siedzący obok Chrisa. – Jest sezon rozgrywek, drużyna wolałaby się skupić na treningach...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Lambert zgromił go wzrokiem. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– To sztuka antyczna. Nie ma w niej zbyt dużo do ucznia na pamięć. Poza tym, panie Carter, musi pan mieć w głowie coś więcej niż piłkę do koszykówki. – Nauczyciel usiadł na skraju biurka, wsuwając dłonie do kieszeni marynarki. – Twórzcie sobie zawsze alternatywne wyjścia. Nie życzę tego panu, pod żadnym pozorem, ale może pan wyjść ze szkoły i zostać potrąconym przez szkolny autobus. Zyska pan kontuzję i już nigdy nie zagra. Może wtedy postanowi pan zostać nauczycielem literatury?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Wizja Roba jako prowadzącego zajęcia rozbawiła całą klasę. Nauczyciel przeszedł płynnie do tematu lekcji, czyli tła historycznego dla omawianej książki. Gdy zadzwonił dzwonek, Lambert poprosił Chrisa do pozostanie chwilę dłużej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Tak? W czym rzecz? – Blacky przestępował z nogi na nogę, stresując się. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Ostatnie dwa testy poszły ci dość kiepsko, Blackwell. Chciałbym wystawić ci dobrą ocenę na koniec, więc byłoby dobrze, gdybyś przyłożył się do aktualnego tematu...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Chris zacisnął dłonie na ramiączkach plecaka. Nie miał czasu na zajmowanie się wypocinami ludzi, którzy dawno już nie żyją... Choć lubił zajęcia z Lambertem. Nie mógł powiedzieć, dlaczego nie może zająć się nauką. Tego nie mógł wiedzieć nikt.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Dobrze, panie Lambert. – Poprawił plecak na ramionach, patrząc nauczycielowi w oczy. – Przyłożę się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<u><b>Antony.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Hej, Blackwell – rzucił Tony, widząc, jak Blacky wychodzi jako ostatni z klasy. – Co tam kujonisz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Tony – odpowiedział Chris, uśmiechając się do Wagnera. – Ja i bycie kujonem? – Roześmiał się. – To twoja działka!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Ciemnowłosy rozejrzał się po korytarzu, upewniając, że nikt nie zwrócił uwagi na słowa Blackwella. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Jeszcze mi zepsujesz wizerunek – powiedział konspiracyjnym tonem. – Chciałem ci podziękować za rano. Chels by się chyba zabiła, gdyby nie dojechała na czas. Zaczynam podejrzewać, że tak naprawdę kocha to bycie cheerleaderką, niezależnie od tego, jak bardzo narzeka. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Wagner, czy ty znasz się na tragediach antycznych? – Chris zmienił temat.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Tony mierzył wzrokiem blondyna. Czy aby się nie przesłyszał? Blacky, gwiazda szkoły, postanowił nagle zgłębiać tragedie antyczne? To jakiś żart... Poczuł się w tym momencie zupełnie jak w „Ukrytej kamerze”. Jego milczące wpatrywanie się w chłopaka przerwało wibrowanie w kieszeni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Tragedie antyczne? – mruknął, sięgając do kieszeni. – Nigdy nie byłem entuzjastą literatury, ale... – Spojrzał na ekran telefonu – Poczekaj, to Chels napisała. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
Chelsea: Uwalę wf, rozumiesz? Nie liczy się, że dopinguję, umiem robić szpagat itd. Mam nauczyć się jeszcze grać w gry zespołowe. Oby ją piekło pochłonęło!</blockquote>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Chris, mam taki pomysł... – zaczął Tony. – Chlsea radzi sobie z wierszami i innymi tego typu głupotami. Może ona by ci pomogła?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>Blackwell wpatrywał się w niego niezadowolony. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– Nie chcę łaski Nowej – burknął w końcu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="white-space: pre;"> </span>– To się świetnie składa! Bo widzisz, Chels ma nauczyć się grać zespołowo...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7699968546999924244.post-5348801829893007402017-09-05T12:09:00.005-07:002018-02-06T14:53:07.816-08:00Pilot #2<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<u><b>Chelsea i Chris.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Zrobiłeś co? – Anne
momentalnie otrzeźwiała, siadając prosto. Przerażone spojrzenie
wbiła w Chrisa, którego twarz nie wyrażała kompletnie nic.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNsiaV5om-r85D4vOjPufZNi3X07QlCazzVlJf_cpCjfwDet48VfcWcgwWR5-w5Q0amwDs0rVSzH828CThSkuAXm7j7SJx2980y5nNR4By5ksfKKp24_kpOFgpBR2EtHxuKYpkxFMCohn4/s1600/giphy+%25289%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="500" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNsiaV5om-r85D4vOjPufZNi3X07QlCazzVlJf_cpCjfwDet48VfcWcgwWR5-w5Q0amwDs0rVSzH828CThSkuAXm7j7SJx2980y5nNR4By5ksfKKp24_kpOFgpBR2EtHxuKYpkxFMCohn4/s320/giphy+%25289%2529.gif" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Wyluzuj, on żartował. – Tony
ułożył się całkowicie spokojny obok Chelsea, chwycił falowane
rude pasmo między palce, bawiąc się nim. – Blackwell zawsze musi
być najlepszy, to jego cały problem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Właśnie, serio myślałaś, że
ktoś powiedziałby znajomym mimochodem o zabójstwie? – Brandon
zaśmiał się, przyciągając do siebie Anne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Rzeczywiście. – Dziewczyna
wypuściła powietrze z płuc, wracając do uprzedniej pozycji.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Upiłem się – stwierdził
Christopher, rezygnując z wypicia kolejnej butelki alkoholu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chelsea natomiast milczała, ukradkiem
wpatrując się w blondyna. Wyznanie zabrzmiało dla niej zbyt
prawdziwie. Zwłaszcza przy jej nieokreślonych podejrzeniach co do
koszykarza. Jasne oczy obserwowały każdy gest chłopaka: nerwowe
drgnięcia głowy, gdy zbierał opróżnione butelki, niepewne
kroki... Owszem, być może to drugie było wynikową krążącego we
krwi alkoholu, choć rudowłosa miała dziwne podejrzenie, że jednak
nie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Która godzina? – zapytał
mimochodem Chris, wrzucając do worka śmieci.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bran sięgnął po telefon do
kieszeni, trącając przy tym Anne w głowę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Uważaj trochę! – obruszyła
się, przykładając dłoń do uderzonego miejsca. – Nabiłeś mi
guza!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Jest przed trzecią. – Brandon
postanowił najpierw udzielić odpowiedzi kapitanowi drużyny. – A
ty, maleńka, nie panikuj. Do wesela się zagoi! – Nie przejmując
się protestami dziewczyny, uszczypnął ją w udo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– I jeszcze siniak do tego! Jak z
tobą zostanę to tego wesela nie dożyję!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chelsea drgnęła na stwierdzenie „nie
dożyję”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Późno. Muszę wracać, to był
ciężki dzień. – Chris niedbale pomachał w stronę towarzyszy i
ruszył w stronę domu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Poczekaj! – Sparks zerwała się
tak szybko, że w dłoni Tonego pozostało kilka jej włosów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pocierając głowę wstała, lekko
zachwiała się i uśmiechnęła do Wagnera niewyraźnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Muszę siku, a sama nie pójdę –
wyjaśniła pośpiesznie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ale sama wrócisz? – Antony
posłał jej rozbawione spojrzenie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Tak. – Pokiwała głową idąc w
stronę Chrisa. – A najlepiej będzie jak to wszystko posprzątacie
podczas mojej nieobecności. Blacky ma rację: jest późno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Dobrze mamo! – Anne przewróciła
oczami, zapominając momentalnie o swoich nowo nabytych urazach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Tylko mnie nie zdradzaj! – Tony
pogroził jej palcem, na co Chelsea pokazała mu język.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chris wyglądał na
zniecierpliwionego, toteż prowadząc walkę z grzęznącymi w mokrej
od nocnej rosy trawie obcasami, Chels kuśtykała szybko za
sportowcem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy odeszli już wystarczająco daleko
od pozostałych, rudowłosa nie wytrzymała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Kogo zabiłeś? – zapytała.
Gdyby była choć odrobinę mniej pijana doskonale by wiedziała, że
pójście w ciemność z mordercą nie jest dobrym pomysłem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Nikogo, Nowa. Żartowałem. –
Blackwell wzruszył ramionami nie spoglądając na rozmówczynię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Jesteś ostatnio jakiś dziwny,
Chris. – Nie poddawała się. – Holly się żali. Siedzisz ciągle
w domu, wpatrując się w ścianę...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle chłopak się zatrzymał i
błyskawicznie odwrócił do dziewczyny. Ta nie zdążyła wyhamować
i na niego wpadła. Uderzył ją nozdrza intensywny zapach
mieszaniny chmielu, alkoholu oraz żelu pod prysznic. Uniosła głowę
napotykając wwiercone w nią źrenice otoczone zielonymi tęczówkami.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwXoWDLxwZaQ_EAkD1eQTzWe3kGg-79SlB9cZlCec4eZUyR5fNTEGLZu1yOhW_eA8lAKSoyUs_vtaDV-cOCHaMf-hhLeOXuhGAOA_-9K2jaDnJb2MVVqbpj99rhopkZsI0uDUgEmEJl1t3/s1600/tumblr_inline_mnoyg5FeGh1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="288" data-original-width="384" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwXoWDLxwZaQ_EAkD1eQTzWe3kGg-79SlB9cZlCec4eZUyR5fNTEGLZu1yOhW_eA8lAKSoyUs_vtaDV-cOCHaMf-hhLeOXuhGAOA_-9K2jaDnJb2MVVqbpj99rhopkZsI0uDUgEmEJl1t3/s320/tumblr_inline_mnoyg5FeGh1qz4rgp.gif" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Szpiegujesz mnie. – Przy tych
słowach owiał ją jeszcze silniejszy zapach piwa. Poczuła mdłości,
choć sama nie wiedziała jak identyfikować ich źródło. Zbyt
wiele czynników mogło na to wpłynąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Wcale cię nie szpieguję! –
Głos dziewczyny załamał się. Nawet dla niej słowa nie wydawały
się przekonujące.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ależ owszem, Nowa. – Uniósł
kącik ust, a w jego policzku pojawił się dołeczek. –
Szpiegujesz mordercę. Czy to bezpieczne?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– M... mówiłeś, że nikogo nie
zabiłeś – wyjąkała, czując jak w gardle rośnie jej gula a na
plecy wstępują ciarki. Chłopak był od niej o co najmniej głowę
wyższy, aTony nie miał w tej chwili szans dobiec na czas. Chris
mógłby złapać jej głowę, przekręcić...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cisza, jaka zapadła po słowach
dziewczyny była niemal martwa. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Zgrywam się, Sparks – Blackwell
pstryknął palcem w nos Chels. – Gdybyś widziała swoją minę! –
Zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– To nie zmienia faktu, że ostatnio
zachowujesz się dziwnie. – Pewność siebie powróciła do niej
jak za dotknięciem magicznej różdżki. Podróż w stronę budynku
została wznowiona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Gdybym ci powiedział, o co
chodzi, musiałbym cię zabić. – Rzucił przez ramię do
dziewczyny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– To nie jest wcale zabawne! –
Uparcie drążyła. – Masz jakieś problemy z narkotykami? Może
coś nie tak w rodzinie? Wiesz, jestem ekspertką w dziedzinie
toksycznych relacji wewnątrz-familijnych...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Oj, zamknij już się – chłopak
przerwał jej. – Cokolwiek to jest, czy czegokolwiek nie ma, nie
jesteś osobą, której zamierzałbym się zwierzać. Gdybym
potrzebował rozmowy, poszedłbym z tym do Holly, Roba lub Tonego.
Jasne?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Racja – zgodziła się, po czym
zamilkła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byli już pod tylnymi drzwiami, gdy
Chels nie wytrzymała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Pamiętaj: jak coś zawsze jestem
obok. Masz do mojego domu najwyżej sto kroków – rzuciła, po czym
jak najszybciej zniknęła w budynku. Nie interesowała jej jego
odpowiedź, bo wygłosiła już to, co chciała. Z poczuciem
spełnionej misji odnalazła drzwi toalety.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<u><b>Chris.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak odprowadził dziewczynę
wzrokiem. Czego ona od niego chciała? Nigdy się nie przyjaźnili.
Była jedynie nową, która dzięki niezłemu tyłkowi i poczuciu
rytmu dostała się do drużyny cheerleaderek, a potem zaczęła
umawiać się z jego przyjacielem z czasów pieluch: Tonym. Dla niego
była nikim istotnym: człowiekiem jakich wiele na świecie. Mógł
wymienić z nią czasem kilka słów, nic więcej. Żadnych zwierzeń.
Nic poza zwykłą grzecznością.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„A
jednak jedyna zauważyła” myślał. Holly nic nie podejrzewała.
Rob nic nie zauważył. A Tony... On chyba wolał nic nie widzieć.
Po co miał sobie zajmować głowę problemami kumpla z danych lat,
gdy miał możliwość bycia szczęśliwym z Chelsea? A on był z tym
sam. Z wydarzeniami sprzed pół roku, które to jego własna
wyobraźnia ubrała w obrazy... I ze słowami oskarżenia, które
padły z ust ojca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Potrząsnął
głową odganiając natrętne myśli.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po długim
spacerze dotarł w końcu do swojego domu. W żadnym z okien nie
paliło się światło, co nie było w sumie niczym dziwnym, gdyż
świtało. Noc wydawała ostatnie tchnienie, wolo odstępując dniowi
świat. Christopher nie spodziewał się, że aż tak długo zabawi
poza domem. Miał od razu po meczu wrócić do swojego pokoju i oddać
się zwyczajnym zajęciom. Nie miał zatem przy sobie kluczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Upojenie
alkoholowe przechodziło mu powoli w ból głowy a w ustach czuł
nieprzyjemny posmak. Mlasnął niezadowolony, zastanawiając się w
jaki sposób ma dostać się do własnego domu. Wtedy przypomniał
sobie o zepsutym zamku w tylnych drzwiach. Jeśli ojciec nie
postanowił akurat wczoraj zaprzestać upijania się w trupa, jak to
miał w zwyczaju przez ostatnich kilka lat, to na pewno nie
zainteresował się naprawą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przeszedł na tył
budynku i nacisną klamkę. Wchodząc przez drzwi poczuł mieszaninę
ulgi z krztyną rozczarowania. Cicho wyminął śpiącego na fotelu
przed włączonym telewizorem ojca, podniósł z podłogi puszkę.
Później będzie musiał wyprać dywan – końcówka alkoholu w
niego wsiąknęła.<br />
Puszka wylądowała z brzęknięciem w kuble
na śmieci, umieszczonym pod zlewozmywakiem w kuchni. Chris wyjął
jeszcze z lodówki karton mleka, po czym zniknął w swoim pokoju, by
odespać imprezę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<u><b>Antony.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy wszystko
zostało już posprzątane, a Chels wróciła ze swej misji ulżenia
potrzebie fizjologicznej, Anne i Brandon pożegnali się z
przyjaciółmi i objęci ruszyli do wyjścia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chelsea przetarła
dłońmi oczy, by zasygnalizować Tonemu, iż najchętniej poszłaby
już spać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Przejdziesz w
tym czymś przez płot? – zapytał, wskazując na opięty materiał,
w którym uwięzione było ciało dziewczyny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Powinnam dać
radę. Ale buty przerzucę. – Grymas niezadowolenia wpłynął na
twarz Sparks. Dzięki ciemnościom nie wiedziała jeszcze, że
przecierając twarz rozmazała na niej makijaż. Tusz, który
powinien znajdować się na rzęsach panoszył się od linii brwi aż
do policzków.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
westchnął, uświadamiając sobie smutną prawdę: to on będzie
musiał przenieść rudowłosą przez nieszczęsne ogrodzenie. Na
szczęście mur otaczający posiadłość rodziny Liz był szeroką,
kamienną konstrukcją. Tony podsadził Chelsea, by ta mogła
wciągnął się na szczyt przeszkody. Naturalnie – wcale nie
zdjęła butów. Nie zaskoczyło to specjalnie Wagnera. Choć
dziewczyna w każdym możliwym momencie podkreślała, jak irytują
ją cheerleaderki, sama była w pewnym stopniu jedną z nich. I to
większym, niż kiedykolwiek by się przyznała. Nie umiała
zrezygnować z choć lekkiego makijażu, a wyjście z domu bez butów
na wysokim obcasie zdarzało jej się jedynie, gdy jechała na
trening lub gdy wybierała się pobiegać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Antony złapał –
nie bez przyjemności – za kształtną pupę dziewczyny, wpychając
ją na mur. Kiedy siedziała już stabilnie, sam przeskoczył
ogrodzenie, by z drugiej strony zdjąć dziewczynę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Łap mnie! –
zawołała, zeskakując w jego ramiona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Impet uderzenia
zachwiał chłopakiem, jednak dał radę ustać. Ruszyli w drogę ku
rozbitemu w lesie namiotowi. Ustalili, że będzie to najlepszy
wariant noclegowy po jednej z imprez Liz, które to słynęły z
ogromnych ilości napojów wyskokowych.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero
niedzielnym wieczorem Tony dotarł do domu, a raczej do warsztatu
samochodowego ojca. Pan Wagner pochylał się nad Cadillac'iem
Eldorado z '68 roku, kiedy usłyszał kroki na podjeździe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
–
No to zabalowałeś – stwierdził, wychylają się zza maski. – I
jeszcze padł ci telefon. <b>–
</b>Mężczyzna
sięgnął do wetkniętej w kieszeń brudnych jeansów szmatkę i
przetarł nią ręce ze smaru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Matka mnie zabije? – Upewnił się z krzywym uśmiechem Tony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie inaczej. Powstrzymałem ją przed pójściem na policję,
ale teraz walcz już sam. – Odprowadził syna wzrokiem. –
Powodzenia! – rzucił za nim jeszcze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaNWBwlKUkugPM_XxEN0-hXG68H4kk6rB3YK8eAax8lRCkIqKVMWUnx5JbOZa_CdMNrOvyPOewl6J6DqL7L94-CX_mQ7u1KzR9Epd1Lfcx-NG1AEC9OT_Lb40E73vIZ2ge8zjmwako8e51/s1600/12b13c57c954befc78e7e424116e4782.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="242" data-original-width="458" height="105" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaNWBwlKUkugPM_XxEN0-hXG68H4kk6rB3YK8eAax8lRCkIqKVMWUnx5JbOZa_CdMNrOvyPOewl6J6DqL7L94-CX_mQ7u1KzR9Epd1Lfcx-NG1AEC9OT_Lb40E73vIZ2ge8zjmwako8e51/s200/12b13c57c954befc78e7e424116e4782.gif" width="200" /></a></div>
Pani Wagner stała
przy zlewozmywaku, energicznie chlapiąc wodą dookoła. Tony mógłby
przejść za jej plecami, unikając pogadanki, jaką – jak
przeczuwał – matka by mu zafundowała. Nie tak jednak postępują
Wagnerowie. Przynależność do tej rodziny polegała na stawianiu
czoła każdej niedogodności czy problemowi, jaki mógłby
kiedykolwiek zaistnieć. Antony wyprostował się, po czym
powiedział:<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
–
Wróciłem, mamo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta
zaprzestała szamotaniny z brudnymi naczyniami, błyskawicznie
odwracając się ku synowi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Gdzieś ty był?! – Słowa nacechowane były zarówno ulgą,
jak i wściekłością.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Przecież wiesz. – Spokojny ton chłopaka wywołał drgnięcie
mięśnia policzka pani Wagner. Oparł się o framugę drzwi,
czekając na salwę oskarżeń i pretensji, która powinna była
nadejść. Rozczarował się jednak.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Nigdy więcej tego nie rób. – Komunikat wygłoszony był
cichym głosem, jakby kobiecie nagle zabrakło energii do wszczęcia
kłótni. – Obiad masz w lodówce, odgrzej w mikrofali.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tony uśmiechnął się zrezygnowany. Matka zawsze tak zachowywała
się, gdy na dworze robiło się już ciepło. Wracało widmo Alexa,
starszego brata Tony'ego, który życie stracił zaledwie pięć lat
wcześniej. Starszy z synów Wagnerów był typowym „złym
chłopcem”, nie liczącym się z zasadami narzucanymi przez
rodziców. Nigdy nie stosował się do wyznaczonej godziny powrotu,
chodził gdzie chciał, czasem „wypożyczał” sobie jakiś
naprawiany przez ojca samochód, by przejechać się po okolicy z
kumplami. W klasie maturalnej spędził aż trzy lata, ale nigdy nie
dane mu było jej ukończyć. Zginął maju, próbując zaimponować
dziewczynie skokiem z klifu do płytkiej wody. Jedno było pewne –
Mary nigdy nie zapomniała osiągnięcia chłopaka, a w jej pamięć
na zawsze wbił się obraz trupa o skręconym karku.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rodzina Wagnerów przez rok trwała w letargu, jednak ojciec Tony'ego
nie pozwolił, by żona uczyniła z drugiego syna niezaradną życiowo
ofiarę. Owszem, nie pozwalał mu na wszystko, jednak wierzył, że
liczne rozmowy i przypominanie o błędach brata wystarczą, by
Antony wyrósł na rozsądnego chłopca, o którego nie trzeba się
martwić. Zabieg się udał, choć nie wiadomo dokładnie ile zasługi
należało przypisać wychowaniu, a ile charakterowi młodego
Wagnera.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tony podszedł do niższej od niego o głowę matki i objął ją
jednym ramieniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Jestem rozsądny, mamo – wyszeptał w jej włosy, a na jego
przedramieniu wylądowała pojedyncza łza pani Wagner.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<u><b>Chelsea.</b></u></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Dobrze się bawiłaś? – Elle nawet nie oderwała oczu od
monitora swojego laptopa, gdy Chelsea weszła do salonu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Bywało lepiej – mruknęła dziewczyna, rzucając torebkę na
sofę obok macochy. Nie przejmowała się dalszą rozmową, bo i Elle
nigdy nie dążyła do nawiązania bliższych kontaktów. Zamiast
tego rudowłosa udała się od razu do łazienki, by zmyć „wrażenia”
nocy. Spanie pod namiotem miało swój urok, choć teraz Chels
tęskniła za wygodą wanny oraz miękkością łóżka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przystanęła na chwilę przy oknie wychodzącym na dom Blackwellów.
Co prawda nie zauważyła Chrisa w pokoju, ale włączony monitor
świadczył w wystarczającym stopniu o jego obecności w domu.
Wolała wiedzieć, gdzie Chris jest. Otworzyła drzwi łazienki, a
następnie rozkosznie ciepła woda zmyła z niej wszystko, co nie
powinno znajdować się na jasnej skórze. Umyta ponownie zerknęła
przez okno, by zobaczyć nagie plecy Blacky'ego wpatrującego się w
mrugający ekran. Wszystko było dobrze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYE3U5kuWjaH4hOzEWf6rf5wH5MFujk137dBDdzL-RvgQoF3PeK68idFPnsS1_ffv4X0gqDpy4M0p598bgRecU65Ewsbg86xxbA0kzmPZYS5z7kco1SNvkSy6p8t_pqRZt1BqOlWyVoAKj/s1600/FYI.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="270" data-original-width="480" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYE3U5kuWjaH4hOzEWf6rf5wH5MFujk137dBDdzL-RvgQoF3PeK68idFPnsS1_ffv4X0gqDpy4M0p598bgRecU65Ewsbg86xxbA0kzmPZYS5z7kco1SNvkSy6p8t_pqRZt1BqOlWyVoAKj/s320/FYI.gif" width="320" /></a></div>
Położyła się na łóżku, szczelnie okryła nogi kołdrą. Na
szczęście jej ojciec miał dziś dyżur, także nie załapie się
na wykład o „moralności” prowadzony przez pana porucznika. A
przy odrobinie szczęścia Elle zapomni mu przekazać, o której
córka wróciła do domu.<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Sięgnęła po laptopa, którego jak zwykle pozostawiła w stanie
czuwania. Weszła na portal społecznościowy. Trzeba było się
upewnić, czy nikt nie opublikował jakichś niewłaściwych zdjęć
z imprezy z godzin, zanim Chels opuściła część „dla
wszystkich”. Gdy tylko strona się załadowała, wyskoczyło kilka
okienek czatu. Jedną z piszących osób był Chris, co wywołało
uniesienie brwi dziewczyny.</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Przestań
mnie podglądać” głosiły słowa na ekranie. Chelsea odłożyła
laptopa i wstała, zerkając do pokoju Blacky'ego. Zauważyła, że
stoi on w oknie i na nią spogląda. Gdy uniosła dłoń, chcąc
zamachać mu na przywitanie, ostentacyjnie opuścił roletę. Sparks
dałaby sobie rękę uciąć, że na jego twarzy pojawił się krzywy
uśmiech, choć odległość ich dzieląca nie pozwalała na
dostrzeżenie mimiki. Ciekawe, dlaczego aż tak cenił prywatność...
Chelsea pokręciła głową, po czym sama zaciągnęła zasłony i
wróciła do łóżka. Komunikator informował, że Chris jest
offline.</div>
</div>
</div>
Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7699968546999924244.post-32676151671349776762017-09-02T14:37:00.000-07:002018-02-06T14:37:05.500-08:00Pilot #1<div style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u>Chris.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kozłowanie to jedna z najbardziej
odprężających rzeczy z jakimi Christopher Blackwell miał
kiedykolwiek w życiu styczność. Piłka po prostu dotykała
naprzemiennie to podłogi, to jego dłoni, wydając przy tym
stuknięcia o charakterystycznym brzmieniu naprężonej gumy. Miał
całkowitą kontrolę nad prędkością uderzeń, nad ich siłą oraz
sprężynowaniem. Z resztą – koszykówka była łatwa: jasno
określone zasady, mało rzeczy mogło w niej zaskoczyć... Nie to co
w życiu. Bo w życiu Chrisa nie działo się nic dobrego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Flz9NXgDhZwDeDf_TModwQ98Ir80YC4xNRrjdARd8X-t4raBkvoZdt0lrnzYqs7wbyUbSgMoCS1dtkAVoCJko1siNBXcb5eexl8NejTzieD-ezkEBxbEeebJuL0hsiyq_LMXIdUWWY0m/s1600/wpada+do+kosza+na+dworze.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="237" data-original-width="500" height="151" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Flz9NXgDhZwDeDf_TModwQ98Ir80YC4xNRrjdARd8X-t4raBkvoZdt0lrnzYqs7wbyUbSgMoCS1dtkAVoCJko1siNBXcb5eexl8NejTzieD-ezkEBxbEeebJuL0hsiyq_LMXIdUWWY0m/s320/wpada+do+kosza+na+dworze.gif" width="320" /></a> Bycie kapitanem drużyny koszykówki
liceum Chesterwood pozwalało na czerpanie profitów za samo swoje
stanowisko w szkole. Teraz Blackwell nie dbał już oto w tym samym
stopniu co dwa lata temu, gdy przyszedł do szkoły średniej, jednak
samo przynależenie do reprezentacji szkoły w sporcie dawało
człowiekowi status „kogoś” czy – jak to najczęściej mawiali
ludzie nieznani w szkole, uznawani za ofiary – popularność. <br />
Tak.
To potrafi człowiekowi zawrócić w głowie. Z dnia na dzień
stajesz się gwiazdą, każdy, kogo spotykasz na korytarzu uśmiecha
się do ciebie i stara się zaimponować w wystarczającym stopniu,
być przystanął i wymienił z nim kilka słów... Pewność siebie
wzrasta do tego stopnia, że sam masz wrażenie, iż promieniujesz
cudownym blaskiem wybrańców. Twoje życie zienia się w
nieprzerwane pasmo imprez, spotkań; przestajesz jadać na szkolnej
stołówce – teraz inni popularni ludzie zgarniają cię na lunch w
lokalu poza szkołą. I nawet najpiękniejsza z dziewczyn w szkole
może być twoja, jeśli jesteś najpopularniejszy w szkole.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chris potrząsnął swą ciemnoblond
czupryną, odganiając myśli, które niestrudzenie próbowały wdać
się w jego umysł. Zwiększył siłę kozłowania, wykonał dwutakt,
skoczył... a piłka zakręciła się na obręczy, by po chwili
wahania przelecieć przez okrąg, zahaczając jedynie odrobinę o
siatkę. Chłopak stał obserwując efekt dzieła swoich zdolności i
mięśni. Zawsze trafiał. To przekleństwo czy błogosławieństwo?
Nigdy nie spudłował. Nigdy w całym życiu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Blackwell, przestań” –
upomniał się. Znów myśli dążyły do poruszenia niewygodnego
tematu... Jak rekiny wokół człowieka, który wypadł za burtę. „I
pożrą mnie, gdy sięgną celu” – zaśmiał się ponuro w
półmroku sali gimnastycznej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Blacky, ty jeszcze tutaj? –
ciemnoskóry chłopak pojawił się jakby znikąd. Wyjął z uszu
słuchawkę, po czym zsunął z głowy kaptur ciemnoniebieskiej
szkolnej bluzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Dziwi cię to? – Chris zapomniał
o piłce, która i tak już nieruchomiała w kącie pomieszczenia. –
Pytanie brzmi co największy wagarowicz w szkole tu robi! –
Podbiegł truchtem do kolegi zajętego grzebaniem w plecaku przy
ławce pod ścianą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Mam ochotę na awans –
powiedział, odsłaniając w uśmiechu biały garnitur zębów. –
Już ponad rok nami rządzisz, pora, by ktoś utarł ci tego –
urwał, prostując się i podpierając dłoń na biodrze. Parodiował
ewidentnie Holly, kapitan cheerleaderek. Kontynuował wyższym o co
najmniej dwie oktawy głosem. – Klasycznego, cudownego noska, och!
– Po tych słowach chłopak zamrugał kilkukrotnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Przestań, Hol wcale tak nie mówi!
– Szturchnął go pięścią w bark. Nie potrafił powstrzymać się
od uśmiechu. Rob był dobrym parodystą. Jakby dbając o utrwalenie
swojej opinii komedianta chłopak odrzucił głowę do tyłu i uniósł
jedną nogę, mrugając intensywniej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz Chris wybuchnął śmiechem. Złe
myśli odpłynęły. Terapia doktora Roberta Cartera jak zwykle
podziałała. Opanowawszy się, Blackwell ruszył po zapomnianą
piłkę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– To co, partyjka z mistrzem? –
zawołał przez ramię, choć znał odpowiedź nim padła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnie promienie słońca znikały
już całkowicie z nieba, więc Rob zapalił oświetlenie połowy
sali gimnastycznej. Dwóch reprezentantów drużyny Chesterwood
zaczęło kameralny mecz towarzyski.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u><br />
</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u>Chelsea.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u><br /></u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Jak on to robi, że nigdy nie
chybi” – zastanawiała się Chelsea Sparks, opierając twarz na
dłoniach. Łokcie wpijały się w jej uda, gdy przechylona do przodu
obserwowała rozgrywkę koszykówki. Nie było to jakieś znaczące
spotkanie, a jedynie zwyczajny mecz między lokalnymi szkołami.
Towarzyski – tak określiła to Holly, kapitan cheerleaderek.
Drużyna dopingująca miała obowiązek być na każdym wydarzeniu
sportowym. Rudowłosa nie skupiała się jednak na grze. Po raz
kolejny od paru tygodni jej uwagę zajmował Blacky. Co dziwne, nie
miało to nic wspólnego z wszechobecną „Blacky-manią” i Chels
wcale nie usiłowała obmyślić sposobu na odbicie go Holly.
Zwyczajnie ją... interesował.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvtQf6K0TVOJ9-Alm9GV-9MKNOdzjwQzh_ZE0ncTQZlJvblwFKhbZNWy3Lr5xVBrC2jqYjtqSVH3gtR7ABhXZoaP_DUXaC4IWMMXbhHBTof-dOwGxen_BSCGoY4UlvskUO88Kh8DbJmeG4/s1600/57rKLxt.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="500" height="191" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvtQf6K0TVOJ9-Alm9GV-9MKNOdzjwQzh_ZE0ncTQZlJvblwFKhbZNWy3Lr5xVBrC2jqYjtqSVH3gtR7ABhXZoaP_DUXaC4IWMMXbhHBTof-dOwGxen_BSCGoY4UlvskUO88Kh8DbJmeG4/s200/57rKLxt.gif" width="200" /></a>Jeszcze kilka miesięcy temu był
zwyczajnym sportowcem: odpowiednio umięśnionym, z nienaganną
fryzurą rozpadającą się pod wpływem potu w ferworze walki,
słodkim uśmiechem i – jak przystało na szkolną gwiazdę –
uroczą buźką. Ot, nic niezwykłego. Ale ostatnio... Otaczał go
jakiś cień. Nie lśnił jak niegdyś na korytarzach, nie
dowcipkował niewybrednie podczas lekcji. Stał się cichy, coraz
rzadziej widywano go na imprezach, którymi tętniło całe
miasteczko. Z pozoru niewiele się w nim zmieniło: wyglądał jak
zawsze. Tylko czemu Holly przetańczyła ostatnią domówkę u Liz z
Robem? A gdy Chels zapytała, co z Chrisem, ta odpowiedziała, że
ćwiczy przed meczem, skoro Chels widziała, że zaraz po szkole
wszedł do domu i nie zauważyła, by wychodził? Samochód
Blackwella stał grzecznie na podjeździe, co sugerowało obecność
jego właściciela w miejscu zamieszkania. Sparks to wiedziała.
Mieszkali naprzeciwko siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Im częściej zwracasz na kogoś uwagę,
tym bardziej zastanawiający się on wydaje. Zapewne to było powodem
niezdrowego zainteresowania Chels Christopherem, z dnia na dzień
przypominającego coraz bardziej obsesję. Choć za nic by się do
tego nie przyznała, ostatnią imprezę Liz opuściła nie z powodu
telefonu matki, jak powiedziała oficjalnie, ale by obserwować pokój
Chrisa. Koniec wieczoru spędziła w ciemnym salonie, wpijając wzrok
w sylwetkę chłopaka, krążącego po pokoju. Może zawsze tak się
zachowywał, a ona zwyczajnie znała go za słabo, by o tym wiedzieć?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Panna Sparks była w szkole „tą
nową”. Co prawda mieszkała już w Chesterwood od roku zanim
poszła do liceum, zatem szkołę rozpoczęła razem ze wszystkimi.
Mimo to nadal słyszała, jak mówią za jej plecami „ta nowa”,
gdyż w małych miasteczkach niewiele się dzieje. Dziewczyna
pogodziła się w faktem, że przestanie być tak nazywana dopiero,
kiedy inna nastolatka zacznie uczęszczać do ich szkoły. A na to na
razie się nie zanosiło.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQEErycuF2tOU70TOrjqOx3tAuJ_4ff0xu3z9OSExQd_IvITvzgZUcpkIlVlVY1ntMlIBFINRYztfhvY3OsuVhaIGnpCCxlycMEIF6pPSnZqRsPYR5DPUBKFpvTY0XbM8mptIy4FYqBs6s/s1600/mecz.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="223" data-original-width="398" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQEErycuF2tOU70TOrjqOx3tAuJ_4ff0xu3z9OSExQd_IvITvzgZUcpkIlVlVY1ntMlIBFINRYztfhvY3OsuVhaIGnpCCxlycMEIF6pPSnZqRsPYR5DPUBKFpvTY0XbM8mptIy4FYqBs6s/s320/mecz.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejny celny rzut, tym razem już nie
Chrisa, a Roba.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tłum poderwał się, cheerleaderki
wyszły na środek boiska i rozpoczęły układ. Skandowały
„Carter!”, zachęcając tłum do przyłączenia się. Bohaterem
meczu został Robert, zdobywając decydujące punkty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Holly po odtańczonym układzie
zostawiła dziewczyny, przeciskając się między ludźmi schodzącymi
z trybun aż do szatni, w której zniknęła zwycięska drużyna. Jej
brązowy kucyk upięty na czubku głowy zniknął za drzwiami męskiej
przebieralni. Kapitan cheerleaderek nie dbała o poszanowanie
intymności chłopców.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chelsea opuściła pompony, po czym
ruszyła wraz z pozostałymi dziewczętami. Chciała jak najszybciej
wziąć prysznic, by zdążyć zabrać się razem z Liz do jej domu.
Obiecała koleżance, że pomoże jej przy organizacji imprezy po
meczu. Nie chciała jej zawieźć, a świadomość, iż Chris musi
być na domówce dodała jej energii. Holly nie bez powodu ruszyła
od razu do szatni. Tym razem Blackwell jej się nie wywinie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u><br />
</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u>Chris.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Hol, jestem zmęczony, naprawdę
muszę tam być? – Blacky zdjął koszulkę, co postawiło jego
mokre od potu włosy ku górze. – Mam pracę semestralną do
skończenia na poniedziałek... – Próbował się wybronić.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjohguaYAVR8PUdz8xdwF4ItsIi-wMN6X0WUY8xbL7P2fzeNVZjJZgms1hkKxvW-YZ9jdF5V6qUN9_hEl9jkJMHAUbjH4fmKwcYFWkdb3qd7aLMEQSzLOW5smHitMiujhyq58c9e05WJtFy/s1600/holly+w+szatni.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="500" height="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjohguaYAVR8PUdz8xdwF4ItsIi-wMN6X0WUY8xbL7P2fzeNVZjJZgms1hkKxvW-YZ9jdF5V6qUN9_hEl9jkJMHAUbjH4fmKwcYFWkdb3qd7aLMEQSzLOW5smHitMiujhyq58c9e05WJtFy/s200/holly+w+szatni.gif" width="200" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Oczywiście! – Szmaragdowe oczy
zmrużyły się, a uzbrojona w pompon dłoń odnalazła swoje miejsce
na biodrze. – Zawsze tylko wymówki! Nie masz prawa lekceważyć
spotkań elity!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Elity? – Chris uniósł brew,
wciskając byle jak przepocony t-shirt do plecaka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– No bo jesteśmy elitą? – Holly
otworzyła szeroko oczy i zamachała ręką w geście wyrażającym
„To oczywiste, idioto!”. – Z resztą, dość mam odpowiadania
na pytania gdzie się podziewasz. Jesteś moim chłopakiem! –
Zamrugała zdenerwowana, a jej głos zabrzmiał bardziej piskliwie
niż zwykle. – Twoim cholernym obowiązkiem jest towarzyszenie mi
na każdym jednym wydarzeniu towarzyskim! – Tupnęła nogą, nie
wiedząc jak inaczej mogłaby dodać stanowczości swoim słowom. –
Tylko spróbuj na mnie nie czekać przed szkołą – warknęła na
odchodnym.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ma temperament – zauważył Rob,
poklepując Chrisa po ramieniu. – Jesteś farciarzem. Trafiłeś z
nią w dziesiątkę!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Zawsze trafiam, Carter. – Głos
Blackwella zabrzmiał stanowczo zbyt sucho.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bohater meczu uniósł ręce w
poddańczym geście.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie spinaj, Blacky. Jej tylko na
tobie zależy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Choć Chris wcale nie miał ochoty na
przebywanie wśród ludzi, przyjechał wraz z Holly do willi Liz.
Witały go uśmiechy, jednak szybko wypchnął przed siebie Roba,
oddając go w ręce gratulujących mu uczniów Chesterwood. Jego
dziewczyna na szczęście zajęła się rozmową z gospodynią
wieczoru, więc mógł poszukać sobie spokojnego miejsca i ukryć
się w nim choć na część nocy. Nie zdawał sobie sprawy, jak
bacznie śledzą go bladoniebieskie oczy rudowłosej cheerleaderki.
<br />
Podszedł do beczki z piwem i nalał do plastikowego kubeczka
bursztynowego płynu. Ruszył w kierunku tarasu na którym nie zdążył
jeszcze zgromadzić się tłum entuzjastów wyrobów tytoniowych;
oparł łokcie o barierkę, a wtedy usłyszał męski głos.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Tu jest zajęte.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odwrócił się w stronę źródła
dźwięku i zobaczył opartego o balustradę po drugiej stronie
Tony'ego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie sądzę, Wagner. – uśmiech
wpłynął na wąskie usta blondyna. – Wieki cię nie widziałem,
gdzie zniknąłeś?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib1sWLNwudYPWQt5XQsd8iMr9NDq9C0oQ9fZziVi7ViV0INlQGUiNAUN82gadbwhcakHVEVdyWk_v7FSSB0UsMVYuZIPLpj5Tn1FE_7fgJcIE20ZGsseG5CRjFNfKBo3SqtYITO-pJumsu/s1600/tumblr_okrz4mMAqx1sqano1o1_r1_1280.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="366" data-original-width="650" height="112" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib1sWLNwudYPWQt5XQsd8iMr9NDq9C0oQ9fZziVi7ViV0INlQGUiNAUN82gadbwhcakHVEVdyWk_v7FSSB0UsMVYuZIPLpj5Tn1FE_7fgJcIE20ZGsseG5CRjFNfKBo3SqtYITO-pJumsu/s200/tumblr_okrz4mMAqx1sqano1o1_r1_1280.gif" width="200" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Brunet sięgnął do kieszeni
podartych jeansów, wyciągając paczkę papierosów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Tu i tam. Wezwała mnie przygoda.
– Wzruszył ramionami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Antony zyskał sobie miano buntownika,
gdy w pierwszej klasie rzekomo wysadził swoją szafkę. Od tamtej
pory zaczął nosić skórzaną kurtkę nawet w słoneczne dni i
odpowiadać enigmatycznie na pytania. Chris wiedział jak naprawdę
wyglądała kwestia eksplozji: zwykły wypadek. Wagner uwielbiał
zabawy z odczynnikami chemicznymi, a początek pierwszej klasy
spędził jako jeden z nielicznych członków kółka chemicznego.
Choć liceum panował absolutny zakaz wynoszenia poza pracownię
jakichkolwiek substancji, Tonego tak pochłonął eksperyment, że
złamał złotą zasadę ukrywając kilka chemikaliów w szafce.
Planował zabrać je do domu, jednak z niewiadomego powodu coś
poszło nie tak, a niewłaściwe odczynniki wpadły na inne,
powodując małą katastrofę, wystarczającą jednak do zawieszenia
Antonego na miesiąc. Ta niewinna eksplozja zapewniła brunetowi
sławę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– No tak, przygoda. – Chris upił
łyk piwa, unosząc brew.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Miałem kilka rzeczy do
załatwienia w domu. Mick nie radził sobie ze zleceniem, odszedł mu
pracownik i go zastępowałem – wyjaśnił Wagner, odpalając
papierosa. – Ale gdyby ktoś pytał, opowiedz o mnie jakąś mętną
historię, coś o nielegalnych imigrantach i krwawych porachunkach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Masz to jak w banku.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Tu jesteś! – Na tarasie zjawiła
się burza rudych fal przyodziana w dopasowaną, czerwoną sukienkę
z dekoltem w serce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNePdcgi17_eiOOC59Z_ixq2ATJWefMbXFGNHx8oE941bx2G7TEWZsZN4HbDIPKP8lbB5uG_IrhhG2fGN03XbsQmfzCn_ai1hNmdZvrv10gNAEhPcWaWqsN5Vg5G5e34QaXT1WcCsdjoI8/s1600/czerwona.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="345" data-original-width="614" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNePdcgi17_eiOOC59Z_ixq2ATJWefMbXFGNHx8oE941bx2G7TEWZsZN4HbDIPKP8lbB5uG_IrhhG2fGN03XbsQmfzCn_ai1hNmdZvrv10gNAEhPcWaWqsN5Vg5G5e34QaXT1WcCsdjoI8/s200/czerwona.gif" width="200" /></a> Dziewczyna od razu skierowała się do
Tonego, składając na jego ustach lekki pocałunek. Odrobina
skrzącego się błyszczyku pozostała na wargach chłopaka, więc
szybko starła ją wierzchem dłoni. Dopiero teraz zauważyła
dyskretnie wycofującego się Chrisa.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Może przyjdę później? –
Zaniepokoiła się, a jej głos zadrżał.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Coś ty, Chels. – Wagner
przyciągnął dziewczynę do siebie, obejmując ją w talii. – Tak
sobie gawędzimy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chelsea spojrzała nie niego badawczo,
potem jej wzrok przeniósł się na Blackwella uśmiechającego się
jak model z okładki kolorowego czasopisma.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– No dobrze. – Skinęła głową.
– Czy wtajemniczamy go w nasz szatański plan?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Teraz już musicie.
Zainteresowaliście mnie. – Blondyn ustawił kubek z piwem na
balustradzie, następnie podszedł do pary.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Chcemy zrobić alternatywne
przyjęcie w ogrodzie – wyjaśniła rudowłosa. – Rzygać mi się
chce od pisków cheerleaderek...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Powiało hipokryzją! – Blacky
wybuchnął śmiechem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Aj... – Chels lekceważąco
machnęła ręką, jakby odganiała natrętną muchę. – Zbiorę
ludzi. Wszystko przygotowałeś? – zwróciła się do Tonego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Będziesz zachwycona – zapewnił,
ale Chelsea już zniknęła z powrotem w budynku.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><u>Wszyscy.</u></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Elitarną klikę wybrańców
alternatywnej imprezy stanowiły zaledwie cztery osoby, a licząc
nowo nabytego gościa – pięć. Grupa rozbawionych nastolatków
przemykała przez oświetlony blado księżycem w pierwszej kwarcie
ogromny ogród rodziny Liz. Sama gospodyni nie otrzymała zaproszenia
i pozostawała w nieświadomości zniknięcia kilku gości. Celem
nocnej eskapady była altanka na końcu posesji, w której Tony
podłączył sprzęt grający zasilany akumulatorem, który wcześniej
musiał tam dostarczyć. Każdy z uczestników wyniósł alkohol dla
siebie i już po kilku minutach wszyscy siedzieli w kręgu światła
wydobywającym się z lampy błyskowej z telefonu Anne. Ostatnim ze
zgromadzonych był Brandon, który wyjątkowo nie miał przy sobie
swej ukochanej gitary.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Zrób ciszej – zażądała
brunetka, kierując swoje słowa do szatyna. – Jeszcze zwrócimy na
siebie uwagę! – Nieco szaleńczy chichot, który wyrwał się z
jej piersi niewątpliwie powodowany był zbyt dużą ilością
wypitego przez nią piwa. Dziewczyna opadła się o Brana,
przymykając niemal czarne oczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Wiecie, co jest straszne? –
Chelsea wyciągnęła się zrelaksowana na trawie. Chris był tuż
obok niej, więc nie robił nic niezwykłego. Pozwoliła otępionym
zmysłom na zrezygnowanie ze zwykłego wyczulenia na otoczenie, które
mimowolnie włączało jej się w obecności Blackwella.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Holly na kierowniczym stanowisku?
– zasugerowała Anne nieco bełkotliwie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– To też... – W głosie Sparks
zabrzmiała nuta rozbawienia. – Ale chodzi mi o to, że jestem złym
człowiekiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Chels, upiłaś się. – Tony
połaskotał rudowłosą wywołując drgnięcie u dziewczyny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Czemu złym? – dopytał
Christopher, odkładając obok siebie kolejną, ósmą już
opróżnioną butelkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ale to sekret – zastrzegła
Chels. – Czasem, gdy mi się nudzi... – zrobiła dramatyczną
pauzę – przekładam Elle przedmioty, które odkłada gdzieś na
chwilę – czknęła. – Chowam je w dziwne miejsca, a ona potem
myśli, że coś robi jej się w głowę. Za nic nie przyznałaby się
do tego tacie, a ja mam z tego tyle radości...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– I dobrze tak suce – skwitował
Brandon. – Jest beznadziejną macochą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Można komuś wmówić chorobę
psychiczną – wtrąciła Anne. – Przestań to robić! –
Upomniała Chels.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ale bycie złą jest takie
cudowne! – zawołała Chelsea.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Masz na nią zły wpływ – te
słowa brunetki skierowane były do Tonego, co zaowocowało
wywołaniem na jego twarzy półuśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Też jestem złym człowiekiem –
Bran wzruszył ramionami. – Moja siostra sądzi, że ma alergie na
większość kosmetyków. A ja po prostu dodaję do nich... Rzeczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Jakich rzeczy? – Chris domagał
się uściślenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Maści rozgrzewającej do
błyszczyku, chilli do pudru. – Wzruszył ramionami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
– Ja zabiłem człowieka – wyrwał
się nagle Blackwell.</div>
</div>
Kaoliahttp://www.blogger.com/profile/06417886289587015413noreply@blogger.com2